Centrum Fanów Symulatorów » Symulatory lotu » DEAD is DEAD
Napisz nowy temat    Odpowiedz do tematu

DEAD is DEAD

Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 171, 172, 173  Następny
Autor Wiadomość
rake


Dołączył: 07 Sty 2002
Posty: 309
Miasto: Szczecin

Post2002-12-08, 03:52      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Data:
13. czerwca 1942

Miejsce:
Krym

Pogoda:
Miejscowe zachmurzenie, pułap chmur - 1000m

Zadanie:
Eskorta sztukasów.

Przebieg misji:
Byłem bardzo podekscytowany moim pierwszym lotem bojowym. Dopiero co przybyłem do jednostki, ale jak najszybciej chciałem odbyć chrzest bojowy. No, wprawdzie tak naprawdę do jednostki zostałem przydzielony już dawno, ale jadąc do bazy ciężarówką uległem wypadkowi. Kierowca na zakręcie 300 metrów przed bazą zahaczył krowę jakiegoś wieśniaka i stracił panowanie nad wozem. Stanęliśmy w błocie na krawędzi rowu, no i auto ześlizgnęło się do niego przewracając się na bok. Jedna ze skrzynek z burakami, pośród których siedziałem przewróciła się na mnie i połamała mi rękę w 2 miejscach, oraz 3 żebra. To unieruchomiło mnie w szpitalu na długie miesiące... A teraz w jednostce nazywają mnie Ruebchen, ale jakoś mało mnie to śmieszy...
Dzień był wymarzony do lotu - słońce, kłębiaste chmury tu i ówdzie, orzeźwiający wiaterek. Koledzy z mojej czwórki (jeszcze nie pamiętam ich imion) nie wydawali się specjalnie podnieceni faktem, że zaraz polecimy. Ale ja chciałem jak najszybciej znaleźć się w powietrzu i wykończyć jak najwięcej tych parszywych komunistów ku chwale Rzeszy.
Start przebiegł pomyślnie, pomijając problemy prowadzącego z przepustnicą, które opóźniły go o jakąś minutę. Kiedy już doszedłem do formacji, zacząłem bacznie rozglądać się za maszynami wroga. Widać, że te psy poznały się już na naszej armii i nie śpieszy im się tak bardzo do konfrontacji - trudno się im z resztą dziwić - w akademii opowiadano nam, na jakim prymitywnym sprzęcie usiłują latać i jak wiele brakuje im do naszych pilotów. Nad celem niebo pociemniało od wybuchów - artyleria plot. usiłowała uniemożliwić nam nalot. Trzeba przyznać, że na ćwiczeniach nie mówili nam, że pociski wybuchające w takiej bliskości robią tyle hałasu i potrafią tak przerazić. Ale niemieckiego lotnika nie jest tak łatwo przestraszyć. Kiedy nasze bombowce wykonały zadanie i ruszyły w drogę powrotną, nasz prowadzący obniżył pułap i dostrzegł konwój pojazdów wroga. Wydał rozkaz i formacja przystąpiła do ataku. Zrobiłem 2 podejścia, niestety serie nie były celne. Za trzecim podejściem otworzyłem celny ogień do pojazdu z działkiem plot., jednak udało mi się jedynie go uszkodzić. W drodze powrotnej do bazy znowu przelatywaliśmy nad celem i wtedy obrana plot. nieprzyjaciela, nie zajęta już naszymi bombowcami, dała nam nieźle do wiwatu - samolot mój został tak ostrzelany, że przez chwile nie słyszałem nawet ryku własnego silnika ogłuszony wybuchami pocisków. Jednak ogień nie był wystarczająco celny i nie wyrządził żadnych szkód. Faktem jest jednak, że moja duma została ranna - nie wiedziałem, że ta rosyjska hołota będzie w stanie mnie przestraszyć. Po minięciu celu powrót do bazy odbył się bez dalszych zakłóceń. Dopiero lądowanie okazało się być bardzo emocjonujące. Nad lotniskiem był niezły tłok - wracały sztukasy - kilka było uszkodzonych. Jeden z nich po wylądowaniu utknął na samym środku pasa startowego, a obsługa naziemna nie mogła sobie poradzić z jego usunięciem. To zmusiło nas do lądowania na taxiwayu. Lądowałem ostatni z formacji. Poczekałem, aż koledzy posadzą swoje maszyny i zacząłem podejście do lądowania (w międzyczasie lądujący sztukas rozbił się o tego, który utknął na pasie i zniknął w wielkiej kuli ognia). Podejście było bardzo spokojne i udane i gdy byłem w odległości ok 150m od pasa usłyszałem w słuchawkach krzyk "Przerwij podejście - ląduj na drugim taxiwayu!! Przerwij podejście!!!". Momentalnie schowałem klapy, wciągnąłem podwozie i odepchnąłem od siebie z całej siły manetkę gazu. Okazało się, że jeden z kolegów przy lądowaniu zarył śmigłem w ziemię i nie był w stanie sam zjechać z pasa. Manewr ten prawie zakończył się przeciągnięciem maszyny na wysokości poniżej 20m - kiedy przeleciałem nad lotniskiem, poczułem na plecach kilka strużek lodowatego potu. Drugie podejście było szybsze - straciłem cierpliwość i chciałem jak najszybciej znaleźć się na ziemi za wszelką cenę...

Podsumowanie:
Zniszczono konwój pojazdów wroga.

Straty:
Wszyscy piloci powrócili do bazy. Dwie maszyny uszkodzone przy lądowaniu.

Odręczny podpis:
Jacques Veith
 
Reklamy
rake


Dołączył: 07 Sty 2002
Posty: 309
Miasto: Szczecin

Post2002-12-08, 04:41      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Raport pośmiertny Jaquesa Veitha

Data:
14. czerwca 1942

Miejsce:
Krym

Pogoda:
Silne zachmurzenie, burza, pułap chmur - 900m

Zadanie:
Atak na most drogowy.

Przebieg misji:
Start był utrudniony przez złą pogodę i stosunkowo silny boczny wiatr. Veith miał spore trudności ze startem, co da się jednak zrozumieć, przy tak małym jego doświadczeniu i tak fatalnych warunkach atmosferycznych. Jak wynika z relacji jego kolegów z formacji, cały dolot do celu przebiegł spokojnie i po wyjściu ponad chmury nie występowały żadne utrudnienia. Nad celem samoloty zanurkowały i zrzuciły ładunek bomb niszcząc cel. Veith jako ostatni z formacji nadleciał nad już zniszczony most, więc ładunku nie zrzucił. Odłączył się od pozostałych i zatoczył krąg - jak zameldował później - w celu znalezienia jakichkolwiek jednostek wroga, które mogłyby stać się celem improwizowanym. Nic jednak nie dojrzał i po chwili pogonił za swoją formacją. W drodze powrotnej zrzucił ładunek do morza. Prowadzący wyznaczył go jako pierwszego do lądowania. Pierwsze jego podejście zakończyło się fiaskiem - przeleciał obok lotniska (widoczność poniżej 1km znacznie utrudniała wykonanie dobrego podejścia). Drugie podejście było już lepsze i wyglądało na to, że się powiedzie. Jednak nad pasem nagłe boczne podmuchy wiatru zwiały Veitha z prawidłowej ścieżki podejścia - trochę zbyt nerwowo zaczął je kontrować... Ostatecznie jednak lecąc pod kontem znalazł się z powrotem nad pasem i wszystko wskazywało na to, że się mu powiedzie, ale przed samym przyziemieniem samolotem szarpnęło i zbyt mocno uderzył w ziemię. Podwozie nie wytrzymało i samolot sunął po pasie na brzuchu. Po około 20 metrach eksplodował uśmiercając Veitha oraz ciężko raniąc jednego z naszych mechaników.

Podsumowanie:
Misja zakończona sukcesem.

Straty:
Jaques Veith zginął przy lądowaniu w złych warunkach atmosferycznych. Przyczyna katastrofy - złe warunki atmosferyczne.

dowódca jednostki
 
Snake-


Dołączył: 05 Lis 2001
Posty: 1695
Miasto: Warszawa

Post2002-12-08, 12:54      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Rake, super
Ruebchen
 
plush


Dołączył: 06 Lis 2001
Posty: 375
Miasto: Chelm

Post2002-12-08, 14:27      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Obfw. Franz Vachsmann:
Moj pierwszy lot: eskorta stukasow lecacych nad Sewastopol. Start przebiegl bez problemow, startowalem jako 3 moim skrzydlowym byl Obfw. Franz Vachsmann. Lot przebiegal spokojnie i dopiero nad Sewastopolem powitala nas artyleria p-lot. Junkersy pod nami rozpoczely bombardowania, kilka z nich nie znalazlo celow i zapuscily sie daleko nad morze, my polecielismy za nimi, po powrocie nad sewastopol, nasz prowadzacy Lt. Paul Barsteiner zauwazyl wrogi konwoj ciezarowek... Padl rozkaz - ATAK!! zanurkowalem, przede mna otworzyli ogien Paul Barsteiner i Herrman Geller - zobaczylem eksplozje i dymiace wraki samochodow... otworzylem ogien do jakiejs ciezarowki, zobaczylem eksplozje wokol niej i musialem podciagnac /pozniej okazalo sie ze ciezarowka zostala zniszczona/ . Odszedlem w gore na maksymalnych obrotach, zrobilem ostry zwrot, zanurkowalem... i z przerazeniem zauwazylem z przeciwnego kierunku nadlatuje Herrman Geller nasze pociski siegneluy drogi prawie w tym samym momencie, poderwalem wczesniej zeby nie zderzyc sie z jego maszyna. Kolejny nawrot i juz nie ma do czego strzelac, konwoj unicestwiony... Dowodca oglasza zbiorke ponad pulapem chmur i rozpoczynamy powrot do bazy...
Nad naszym lotniskiem panuje haos niektore z bombowcow sa powaznie uszkodzone i jeden z nich lamie podwozie prawie w polowie dlugosci pasa.
Pada rozkaz: ladowac na taxiwayach!!! ale ja podchodze do ladowania na pasie, probuje przyziemic na jego prawym skraju ale wiatr znosi mnie na srodek - prosto na wrak ju87 - resztkami sily nosnej przeskakuje go i laduje - stanowczo za ostro, zawadzam smiglem o ziemie - silnik zniszczony, ja tocze sie po pasie - cholera ale mi sie oberwie za ten wybryk...
Za niesubordynacje i uszkodzenie maszyny zastaje ukarany uziemieniem przez kilka dni - dlatego nastepny lot / a moze loty.../ odbedzie sie beze mnie...


PS. Sorki za moje wczorajsze znikniecie, ale szlag trafil mi neta - chyba sasiad cos spieprzyl, bo dzisiaj juz jest.
 
rake


Dołączył: 07 Sty 2002
Posty: 309
Miasto: Szczecin

Post2002-12-08, 15:05      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Plush - małe sprostowanie -Twoim skrzydłowym był poległy ku chwale Rzeszy Jaques Veith
Fajny raport - teraz wiem co się działo tam na dole, w trakcie gdy sobie krążyłem nad lotniskiem
 
plush


Dołączył: 06 Lis 2001
Posty: 375
Miasto: Chelm

Post2002-12-08, 17:33      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
ups... to cos mi sie powalilo heh na lotnisku byl niezly burdel
 
Snake-


Dołączył: 05 Lis 2001
Posty: 1695
Miasto: Warszawa

Post2002-12-08, 20:31      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Plush, byles swoim wlasnym skrzydlowym ?
 
Snake-


Dołączył: 05 Lis 2001
Posty: 1695
Miasto: Warszawa

Post2002-12-08, 21:04      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Datum:
13. Juni 1942

Platz:
Krym

Wetter:
Klar, kleine Wolken am 900m

Aufgabe:
Eskorta 4 Ju-87 nad port w Sewastopolu

Start:
Saki, 11:15

Landung:
Saki, 12:05

Verlauf:
W locie braly udzial 4 Bf109-G2 z naszej jednostki (ja prowadzilem, pozostali piloci to Stabsfw. Herrman Geller, Franz Vachsmann i Jaques Veith) oraz 4 Bf109F4 z II/JG77.
Wystartowalismy bez klopotow (tylko z mojej maszynie zaciela sie przepustnica kilka minut przed startem, ale mechanicy szybko wymienili ja na nowa) i po chwili dolaczylismy do Stukasow zmierzajacych nad Sewastopol. Lot byl spokojny, wrog sie nawet nie pokazal w powietrzu. Stukasy zaatakowaly bez klopotow okrety w porcie, a ja zaczalem sie rozgladac za jakims konwojem, zeby nie wracac z pelnymi magazynkami.
W dole dostrzeglem chmure dymu na drodze i zszedlem sie przyjrzec.
Przelecialem nisko nad kolumna i rozpoznalem radzieckie Studebackery. Wydalem wiec rozkaz ataku i reszta formacji splynela z gory zasypujac konwoj setkami pociskow. W kilka minut na drodze zostaly same wraki.
Wyszlismy wiec nad chmury i wrocilismy nad Sewastopol. Tam ostatni Stukas konczyl wlasnie atak i zaczynal wracac do bazy. Odprowadzilismy wszystkie Junkresy bezpiecznie do bazy, ale jeden z nich musial byc powaznie uszkodzony, bo polamal podwozie przy ladowaniu i zatarasowal pas.
Musielismy ladowac obok pasa i uszkodzilismy samoloty. Geller polamal podwozie na polu i zniszczyl powaznie samolot, a Vachsmann uszkodzil smiglo. Jeden ze Stukasow zderzyl sie przy ladowaniu z wrakiem rozbitego Ju-87 i obaj piloci zgineli

Zusammenfassung:
Zniszczono radziecki konwoj.
Stabsfw. Herrman Geller zniszczyl 3 ciezarowki i jeden pojazd pancerny.
Obfw. Franz Vachsmann zniszczyl 1 ciezarowke.
Ja zniszczylem 3 kolejne ciezarowki.

Verluste:
Wszyscy piloci powrocili do bazy. 2 Bf109 i 2 Ju-87 rozbite przy ladowaniu.

Haendige Unterschrifft:
Paul Barsteiner
 
Snake-


Dołączył: 05 Lis 2001
Posty: 1695
Miasto: Warszawa

Post2002-12-09, 00:50      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Datum:
14. Juni 1942

Platz:
Krym

Wetter:
Sturm, böiger Wind.

Aufgabe:
Akcja w ramach "Operacji Czerwonej"
Atak na most drogowy pod Sewastopolem

Start:
Saki, 5:15

Landung:
Saki, 5:42

Verlauf:
Pobudka o 3:30 ! Mamy wziac udzial w operacji przygotowanej przez OKW o kryptonimie "Operacja Czerwona". (Nie wiem kto im wymysla takie nazwy...) Do zadan LW w tej operacji nalezy zniszczenie mostow w poludniowej czesci Krymu. Nam przypadl w udziale most drogowy kolo Sewastopola oznaczony kryptonimem Gamma.
Niezmiernie nas to uradowalo, tym bardziej ze na dworzu leje jak z cebra, widzialnosc nie przekracza kilometra i wieje tak, ze nawet wzmocniony wychodek kiwa sie jak na pelnym morzu...
Startujemy we 4, obciazeni bombami 250kg. Do tego ma nas ochraniac para 109F4. Nie wiem tylko przed czym - kto o zdrowych zmyslach lata o tej porze, a tym bardziej w taka pogode ??
Od poczatku lotu sa klopoty z komunikacja. Przez burze i wyladowania atmosferyczne bardzo kiepsko slyszymy sie przez radio, ale jakos idzie.
Zgodnie z przewidywaniami nie ma w powietrzu zadnych Ruskich. Dolot w ciasnej formacji nad cel, zwrot bojowy i rzucamy bomby po kolei. Najpierw prowadzacy Stabsfw. Herrman Geller, potem ja, ale w tej sekundzie most wali sie do wody po trafieniu Gellera. Reszta formacji probuje znalezc jakis cel zastepczy, ale po chwili rzucaja bomby do morza i wracaja do formacji. Zadanie wykonane, wracamy do bazy.
Obfw. Jaques Veith laduje pierwszy. Znosi go przy ladowaniu w strone zaparkowanych samolotow i przerywa podejscie.
Podchodzi jeszcze raz, jednak tuz przed przyziemieniem wpada w jakis wir powietrzny i ciska nim o ziemie. Kola nie wytrzymuja uderzenia i samolot sklada sie jak harmonijka. Kilka sekund pozniej eksploduje... Pilot zginal na miejscu...
Ja laduje nastepny po uprzatnieciu wraku. Nie bez klopotow, ale udaje mi sie utrzymac w osi pasa. Klopoty zaczynaja sie jak stawiam samolot bokiem do wiatru przy kolowaniu. Zaczyna mnie mocno znosic w lewo, ale jakos docieram na miejsce postoju.
W tym czasie przez ramie obserwuje jak w tym porywistym wietrze Gellera przenosi nad pasem i siada dopiero na koncu. Nie wyhamowuje przed koncem i wypada na lake. Tam gubi jedno kolo i zarywa sie koncowka skrzydla w ziemie. Na szczescie nic mu sie nie stalo, ale znow oberwie mu sie od mechanikow.

Zusammenfassung:
Most zostal zniszczony trafieniem prowadzacego Stabsfw. Herrmana Gellera.

Verluste:
Obfw. Jaques Veith zabil sie ladujac w trudnych warunkach.

Haendige Unterschrifft:
Paul Barsteiner
 
Snake-


Dołączył: 05 Lis 2001
Posty: 1695
Miasto: Warszawa

Post2002-12-12, 20:59      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Podobno dzis po 22 DID
 
Czary


Dołączył: 22 Sie 2001
Posty: 952
Miasto: Zduńska Wola

Post2002-12-13, 14:58      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Ok, wczoraj nie wyszło to może dziś. Tylko że leci kompania braci, i niektórzy oglądają (a może wszyscy ?). O której lecimy ?
 
Snake-


Dołączył: 05 Lis 2001
Posty: 1695
Miasto: Warszawa

Post2002-12-14, 18:48      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
No to moze dzisiaj ?
W koncu jest sobota...
(troche pozno sie z tym lataniem obudzilem )

Btw... KM, zaraziles sie i co ? Wyzdrowiales juz ?
 
Czary


Dołączył: 22 Sie 2001
Posty: 952
Miasto: Zduńska Wola

Post2002-12-15, 02:09      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Ok, mam 4 misje do raportu :
1) Lot w osłonie bombowców, nieprzyjaciel nie stawił w powietrzu żadnego oporu. Po 200 km nudy w każdą stronę
2)Misja popdobna do poprzedniej - szczegóły patrz wyżej.
3)Patrol wokół lotniska, start szybko bo już syreny wyją. Po kilku minutach wróg pojawia się niebezpiecznie blisko lotniska. "Atakować natychmiast !" wydaję omendę bez straty cennego czsau. Wszyscy zwijają się w jak ukropie, kolejne maszyny npla spadają. Kocioł jak rzadko. Nagle jeden z naszych obrywa, i kopci. Dym jest tak gęsty, że widać go z daleka. Naszczęście pilot zachował się przytomnie i udał się na lotnisko. Zdążył wylądować zanim silnik wyzionął dycha. Ja przymierzałem się do Pe-3 i strzeliłem ot tak żeby strzelić. Pociski dosięgły celu i były wyjątkowo celne. Pierwszy cel zniszczony. Chwilę potem w pionowej świecy widzę niecodzienną sytuację - Pe wchodzi na ogon jednemu z naszych myśliwców. Cała ta sytuacja wydae się groteskowa, z wyjątkiem jednego szczególu - nasz Beef nie może pozbyć się natręta. Atakuje z różnych pozycji, także trichę nierozsądnie z tyłu. Petliakow obniża lot a ja znów w górę i spadam na niego jak jastrząb. Sterzelam i pomimo że cel chowa się zaraz pod maską silnika wiem że trafiłe. Znów pika w górę i oglądam się za siebie. Pilot Pe-3 już nie walczy ze mną tylko ze swoją maszyną - pracuje mu tylko 1 silnik. Znów zabieram się do strzałów i gdy już otwiera ogień widzę że maszyna sunie po ziemi - to chyba było najlepsze co mógł rusek zrobić.
Na koniec wznoszę się za I-16 walka jest ciężka bo cel dosyć mały. Ubezpieczamy się nawzajem z jednym z kompanów choć i jemu i mi dostaje się troche. Na szczęście każdy z nas daje radę pozbyć się natręta. Kieruję się na inny kurs i znów widzę npla. Pozostały już tylko km-y , ale z drugiej strony ruski mnie nie widzi. Podchodzę na klapach i 30 % mocy - celuję i 3 sekundowa seria przeszywa samolot który obficie dymi (jak parowozy ekspresowe na trasie Berlin-Hamburg). Próbuje znów celować i strzelać ale maszyna w tym momencie zaczyna płonąć - warkocz ognia ma ze 30 m długości. Odrywam się - po chwili przez ramię widzę jak ten warkocz skleja się z ziemia o gaśnie w rozbłysku - 3 bandyta unicestwiony. Wspanaile !
4)Misja polecona przez dowództwo w celu pozbycia się ciągle pojawiających się zwiadowców. Mamy zniszczyć samolot, nie dać ujść mu z życiem.
Start i tuż po nim formujemy szyk. Wysoko na godz. 14 jest cel - pojeyńczy myśliwiec typu Jak. Polecam aby nie rozdzielać szyku, przelecimy i każdy zaatakuje. Ja w pierwszym ataku nie zdołałem się nawet złożyć - ciągnę wysoko. Pozwalam na wytracenie szybkości i ponownie zabieram się do celowania - wróg ratuje się uciekając w słońce. Ja za nim. Przyciemniam celownik ale to nie wieme pomaga - widzę tylko jasną sylwetkę na tle rozpalonej do białości tarczy słońca. Próbuje wycelować w samolot, ale okazuje się że mam do niego jakieś 50-70 m. Nie chcąc tracić czasu patrzę w celownik i strzelam w jajaśniejszy punkt jaki widzę - na jego tle jest napewno wroga maszyna. Wciskam spust, maszyna trzęsie się od strzałów, po chwili obraz przede mną cimnieje i wudzę końcówkę skrzydł oderwaną od reszty płatowca. Ciągnę w góre, słyszę jak ktoś okrzykiem potwierdza zniszczenie celu. Wracamy na kurs, lecimy wokół lotniska i pod koniec wykonujemy drugi krąg. Tuż po minięciu naszego F, na niebie pojawiają się czrne punkciki - na 90 % nie sią to nasze maszyny. Pełny gaz i po chwili wyraźnie widać że lecą dwie formacje - na różnych wysokościach - podaję aby najpierw i za wszelką cenę zniszczyć szturmowce - spodziwałem się myśliwców bombardujących. W locie czołowym nie złożyłem się do strzału, bezradnie patrząc jak nieprzyjaciel ostrzeliwuje nasz lotnisko. Zawracamy i teraz sytuację widać jak na dłoni - atakują nas szturmowce typu Ił-2 a nad nimi kłębi się osłona złżona z myśliwców. Doskonały atak na szturmowce - każdy ma "swojego", mi nie udaje się wytracić dostatecznie przędkości i mijam cel. Przelatując koło Iła znów widzę coś niesamowitego - pilot próbuje zawiesić maszynę w pionowym dzwonie. Kąt natarcia jest ogromny i ciężki ił pzepada i po chwili znów odzyskuje sterowność by w kolejnej sekundzie znów zadrzeć. Drugiego nalotu już nie było wszystkie maszyny wroga zostały wyłączone z walki.
 
Snake-


Dołączył: 05 Lis 2001
Posty: 1695
Miasto: Warszawa

Post2002-12-15, 03:02      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Oto kilka guncamow z ostatnich misji 8)
 
Snake-


Dołączył: 05 Lis 2001
Posty: 1695
Miasto: Warszawa

Post2002-12-15, 03:06      DEAD is DEAD Odpowiedz z cytatem
Misje z dzisiaj / wczoraj
 
Centrum Fanów Symulatorów » Symulatory lotu » DEAD is DEAD Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 171, 172, 173  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu
Skocz do: