hmm... Tzeentch - trochę się pomieszało... Tzn. po misji w której uszkodziłem hurr'a i zostaliśmy obaj za linią wroga skoczyłem na serek Dice-Roll i ruciłem dla siebie kostką... Wyszedł imponujący wynik:
Dice roll requested Sat 28-Feb-2004 22:22:10 GMT
============================================================
Jaceqp - śmigiełko wyklepane czy nie
============================================================
Rolling d100:
91
============================================================
Log Entry: Sat 28-Feb-2004 GMT
który mógł oznaczać mniej więcej tyle, że nie dość że mnie schwytano to rozjechano i ostzzelano stadem czołgów
No ale teraz druga kwestia. Talgot zaraz potem zalecił żebym od razu rzucił za ciebie. I niestety z mojej ręki wyszła równie mało optymistyczna liczba:
Dice roll requested Sat 28-Feb-2004 22:23:40 GMT
============================================================
Tzeentch - powrocik czy nie
============================================================
Rolling d100:
89
============================================================
Log Entry: Sat 28-Feb-2004 GMT
Nie wiem jak to teraz zaliczyć - bo w sumie też rzucałem za ciebie (a widzę że Yatza też machnął kostką).
WIADOMOŚĆ Z OSTATNIEJ CHWILI. ZGODNIE Z DECYZJĄ SNAKE'A LICZY SIĘ PIERWSZE LOSOWANIE (czyli niestety moje). ZATEM ANI TOBIE ANI MNIE NIE UDAŁO SIĘ DOTRZEĆ DO DOMU
Dobra... a teraz raporciki...
28.02.1943r.
---------------
Z powodu sporej ilości pilotów ja z talgotem siadamy za sterami Hurricanów Mk.II... Nasze P39 po starcie idą na zachód przechwycić niemieckie maszyny. My jednak rozpoczynamy lot bardzo daleko (pierwsze 15-20min spędziliśmy nad obszarem nie uwzględnionych na naszych mapownikach - drobne niedopatrzenie dowództwa).
Tak czy inaczej gdy Cobry zacięcie stawiają czoła Luftwaffe my nadal suniemy z dość daleka. Gdy nadlatujemy nad właściwy rejon nie widać już żadnego niemca. Jedyne co możemy zrobić to przysłużyć się kolegom awaryjnie lądującym na wrogim terenie. W sumie chyba 3 pilotów utkwiło tam na dobre. Snake i Talgot podejmują Cybera i Darkmana. Ja deklaruję pomoc Tzeentch'owi. Po nieprzyzwoicie długim poszukiwaniu wraku w końcu podejmuję się lądowania na pobliskiej drodze. Z czystej głupoty zapominam jednak o wysunięciu goleni podwozia i gładko lecz ostatecznie siadam na brzuchu


Niestety Tzeentch i ja zmuszeni jesteśmy przedrzeć się pieszo do naszego rejonu. Mi się nie udaje.
STATS:
=====
nic
30.02.1943r.
---------------
Tym razem miejsca w P39 pod dostatkiem więc (po raz pierwszy w tej kampanii) zasiadam za sterami Cobry. Start faktycznie niemal automatyczny w tych maszynach

Choć start nieco zakłóciły dwie 110'tki to szybko spadły na skutek ostrzału z ziemi.
Lecimy nad wskazany rejon i po jakimś czasie spotykamy niemieckie BF-109. Za nimi jeszcze suną jakieś maszyny. Bez chwili zastanowienia robię nurka (stosunkowo delikatnie operując drążkiem) i siadam na pierwszej 109'tce. Odpalam kaemy, działo zostawiając na później. Po kilku seriach maszyna zapala się i spada do ziemi. Jakiś czas potem manewruję z drugą beefą, sam mając podwójny ogon. Niemieckie pociski uszkadzają mi skrzydło robiąc dużą dziurę na wylot i upuszczając paliwko. Dostałem też nieco po stateczniku pozioym. Jednak zacisnąłem zęby i postanowiłem dopaść tego którego ścigam. Wypluwam 3-4 pociski z działka i maszyna pięknie się rozpada. Wołam o pomoc i wkrótce mój ogon zostaje oczyszczony dzięki któremuś P-39 (thx).
Postanawiam wracać do bazy ale dostrzegam jeszcze jakąś beefę i decyduję posłać jej kilka kopniaków. Walę ze wszystkiego i kolejny myśliwiec spada. Definitywnie wycofuję się z pola walki i z częściowym zapasem ammo wracam do bazy. Przy pierwszym naszym F gaśnie mi silnik (no fuel) więc tam też siadam. Dziura w skrzydle nieco utrudniała podejście ale oprócz pogiętych łopat śmigła lądowanie przebiegło pomyślnie. Z rozpędu wkołowałem jeszcze na plac postojowy
STATS:
=====
3xBF-109 (w drobny mak:P)