Dołączył: 05 Lis 2001
Posty: 1695
Miasto: Warszawa
2002-11-14, 22:41 DEAD is DEAD
Trening ? Czyli nie misja ?
Ja dzis od 2230 gdzies do 2330 (moze krocej) mam wersje DID w WB na ruskim. Potem mam czas
Czary
Dołączył: 22 Sie 2001
Posty: 952
Miasto: Zduńska Wola
2002-11-15, 00:13 DEAD is DEAD
OK, to może jutro wcześniej ? Ja jezdem przed kompem cały dzień.
Snake-
Dołączył: 05 Lis 2001
Posty: 1695
Miasto: Warszawa
2002-11-15, 01:16 DEAD is DEAD
Ja tez jestem caly dzien (tak od poludnia), mam czas
Byle zdazyc przed 2200 bo "Kompania braci"
plush
Dołączył: 06 Lis 2001
Posty: 375
Miasto: Chelm
2002-11-15, 10:39 DEAD is DEAD
Jakbyscie organizowali jakis trening w dniu dzisiejszym (15.11) i niemielibyscie nic przeciwko moim udziale w nim to goraco prosze o info pod nr GG 12108 - chetnie bym do Was dolaczyl
Snake-
Dołączył: 05 Lis 2001
Posty: 1695
Miasto: Warszawa
2002-11-15, 14:56 DEAD is DEAD
No problem
Masz sprawne Roger Wilco ?
plush
Dołączył: 06 Lis 2001
Posty: 375
Miasto: Chelm
2002-11-15, 19:00 DEAD is DEAD
RW juz zainstalowane, samolot oblatany, bede dostepny kilka minut po 18
Yatzek
Dołączył: 17 Sie 2001
Posty: 799
Miasto: Szczecin
2002-11-15, 22:21 DEAD is DEAD
noo zajebiście was się słucha na RW .. jakbym tam był, jak "na prawdę"
niestety.. złośliwość blaszaka dziś osiągnęła max (chyba czuje że chcę go sprzedać )
pograłem chwile z Wami w dogfighta.. i doświadczyłem zwisu.. potem się włączyłem w DIDa i .. na pasie się zorientowałem ze Joy zupelnie nie dziala... na szybko wskoczylem do kontrols i zdefiniowałem.. niestety wszystko w przeciwnych kierunkach .. efekt- kupa złomu
przyczyną było - tajemnicze zniknięcie kierownicy po zwisie.. i joy przeskoczył na ID1 .. nie mam słów..
słowem- usterka techniczna..
plush
Dołączył: 06 Lis 2001
Posty: 375
Miasto: Chelm
2002-11-15, 23:30 DEAD is DEAD
Robert Dera: zostalem przydzielony do jednostki forntowej JG5 - pierwszy dzien - jakos wszystko tu nowe, ledwie zdazylem zapoznac sie pobieznie z sytuacja na naszym odcinkiem frontu oraz z moimi nowymi kolegami a tu rozlega sie sygnal startu!!! wszyscy biegna do maszyn! mamy eskortowac JU88 nad cel ktorego nazwy nawet nie potrafie wymowic... Start odbywa sie klasycznie, chociaz boczne powiewy wiatru przyprawiaja o nagly skok adrenaliny - malo co nie zwiewa mnie z pasu... wysokosc rosnie... odchodze na krag w oczekiwaniu na pozostalych... nagle w sluchawkach okrzyk: Michel Serrault ROZBIL sie przy starcie!!! /potem okazalo sie ze to awaria sterow.../ i nagle nastepny okrzyk: 2 JAKI nad lotniskiem!!! rozkaz brzmi: Kurt Kruck oraz Robert Dera zajac sie drugim jakiem!!! - TO JA!!! podazam za Kurtem, widze jak strzela do jaka i katem oka zauwazam kilka kropek: to nastepne jaki oraz I16 w sumie 8 maszyn, podczas gdy nasi nadal startuja... powietre wypelnia sie dymem wybuchajacych pociskow artyleii przeciwlotniczej oraz przemykajacymi sylwetkami samolotow obu stron... W sluchawkach brzmią okrzyki dowodcow: UWAZAC ZEBY SIE NIE ZDERZYC!!!! - kilkakrotnie podejmuje probe wejscia na 6 nieprzyjacielowi... bez rezultatow... a mowili ze jestesmy kwiatem lotnictwa... ze ruscy ledwie utrzymuja sie w powietrzu... propaganda to wielka rzecz... kilkakrotnie ostrzegam Leopolda Brunkhorsta ze na ogonie wisza mu wrogie maszyny, lecz proby przyjscia mu z pomoca spalaja na panewce - nerwy puszczaja, celownik nie moze zlapac sylwetki wroga... strzelam bardziej na postrach... nagle przede mna ukazuje sie jak... strzelam... ucieka mi... kraze nadal... widze w pewnej odleglosci powyzej jaka lecacego na poludnie, daje gaz do dechy i zaczynam go scigac... jest coraz blizej... w odleglosci 300m zaczynam strzelac... robi unik i zwalnia, ja rowniez... powtarza sie to kilka razy, caly czas sie wznosimy az na k 3000m silnik zaczyna sie przegrzewac, ale ignoruje kontrolki az widze ponizej nas 2 PE2 -zostawiam jaka... mijam pe2 i zawracam silnik chodzi na max temperatura niebezpiecznie wysoka... zblizam sie... 700m...650m...600m w sluchawkach slysze rozkaz Paula Barsteinera: Robert Dera - laduj!!! 550m... 500m... 450m... slysze znowu: Dera laduj!!! to rozkaz!!!! ... 400m oddaje dluga serie z karabinow w strone PE2 i zawracam, zdejmuje gaz... podchdze do ladowania i slysze niepokojace odglosy z silnika... chyba zatrarlem silnik... laduje bezpiecznie i parkuje obok stojacego juz Leopolda Brunkhorsta... mowia mi ze prawdopodobnie dostalem w chlodnice... ale ja nie zauwazylem zeby ktos do mnie strzelal... chyba ze flak... okaze sie jak mechanicy obejrza moj samolot... wazne ze zyje... nastepnym razem pojdzie mi lepiej!!!
PS: kurde czytajac Wasze opisy nawet nie uswiadamialem sobie ze to moze byc tak emocjonujace!!! ja chce wiecej!!!
Yatzek
Dołączył: 17 Sie 2001
Posty: 799
Miasto: Szczecin
2002-11-16, 00:23 DEAD is DEAD
super, wlasnie sam stworzyles jeden z lepszych opisów witamy w klubie
BTW pe-2 - może to i dobrze, że go nie dogoniłeś ?
chętnie zobaczę czyjś trak, jak 109tką rozwala dwa pe-2 (moze byc average) i najlepiej jeśli Messer nie musi potem iść do generalnego remontu
tak.. traktujcie to jako wyzwanie...
(jestem napakowany teorią , wiem ze nie od tylu tylko , z boku z góry, z przodu, w silnik, w nasade skrzydla, duzym palcem w dziurkę nosa itp... ale w praktyce... I simply suck)
Czary
Dołączył: 22 Sie 2001
Posty: 952
Miasto: Zduńska Wola
2002-11-16, 00:57 DEAD is DEAD
Nigdzie indziej sytuacja nie zmienia się aż tak szybko jak tu, na wschodzie.
Przed startem cel był jasny - eskorta bombowców. Czyli nic specjalnego. Siedząc w kabinie słyszę pomimo uruchomionego silnika wycie syren, a prez radio pada komenda "Natychmiast poderwać samoloty w górę !!! Nieprzyjaciel na lotniskiem !"
Dobra, start przebiega spokojnie - nabieram szybkości. Za cel obieram sobie Jaka-1 i strzelam do niego z bliska - wszystkie pociski trafiają, ale Jak leci dalej. Nagle z boku widzęwiele celów, na różnych wysokościach. Zstawiłem jaka i zacząłem nabierać wysokości. Przez chwilę nie mogę skoncentrować się na żadnym ceelu, aż w końcu podążam za I-16. FLAK wali jak wściekły - i dobrze !
Widzę jak Iszak dostaje prawie bezpośrednie trafienie - gubi połowę wyposażenia, mocno zwalnia. Ja czując nadarzającą się okazję strzelam z kąta i o dziwo trafiam. Po chwili znów zaczynam składac się do celu, lecz widzę, że z maszyny wyskoczył pilot. Jego samolot jednak nadal jest w całości - oddaje któtką serię i ponownie trafiam. Nabieram wysokości w lewym skręcie i widzę jak I-16 leci ku ziemi. Ktoś zza pleców krzyczy "Dobra robota, nr. 2 !"
Wspinam się powoli i odnajduję kolejnego Iszaka. Wydaje mi się że ten jeszcze ma na zamkach rakiety. Podchodzę spokojnie, celuję lecz ruski zdaje sobie sprawę z mojej obecności i robi unik. Naszczęście nieskutecznie. W zakręcie połączonym z opadaniem odkładam poprawkę i zaczynam strzelać - ruski jest na linii ognia lub zaraz w nią wleci. Zbliżam się w międzyczsie do niego i widzę jak pociski trafiają w nasadę lewego skrzydła. Całe 2 sek. ciągłego ognia z kmów i działka zaczyna trafiać, Zahaczając o przód kadłuba ciąg eksplozji i dymu oraz ognia przewala się po skrzydle I-16 i "wychodzi" poza jego obrys kilkoma strzałami. W następnej sekundzie samolot i skrzydło lecą juz osobnymi kursami, a rusek oswraca sie i nie patrzy na mnie czy na cel tylko właśnie na oddalające się skrzydło. Po kilku sekundach ja również ocknąłem się. Nie mogłem sie oderwać od takiego widoku - cały płat oddzielił się od samolotu, bez wybuchu, bez ognia , po prostu oddzielił się.
Po kilku chwilach niebo jest wyczyszczone, ktoś melduje o pojawieniu się dwusilnikowych bombowców nurkujących, ja staram podążac się w ich kierunku, lecz ostatecznie gubię trop i musze wracać.
W tym locie zestrzeliłem na pewno w maszyny (I-16 Rata) i jedną uszkodziłem (dolnopłat z zakrytą kabiną - typu Jak) ale nie wiem czy i jak poważnie.
wiedzialem ze dzis nie bedzie wesolo... dowodca I/JG3 sie rozchorowal... a pod swymi skrzydlami mial samych swierzych zoltodziobow... wiec tymczasowo objalem dowodctwo w I/JG3 na ich wspanialcyh 109F... dostalismy misje eskorty naszych bombowcow lecacych nad Sevastopol... a tu przy starcie wita wycie syren... I/JG5 mial przynajmniej czas wzleciec na wieksza wysokosc.. a my biedaczki z konca pasa musielismy kombinowac aby przezyc ten zmasowany nalot... wiekszosc czasu zajmowalo mi manewrowanie i robienie unikow.. co chwila przez radio ktorys z I/JG5 krzyczal ze mam "czerwonego" na 6... nawet skubancy rakietami probowali mnie poczestowac.. ale sie nie dalem ... powoli zaczelismy wypracowywac jako taka pozycje i pod oslona dzial AA naszego lotniska zaczelismy zdobywac przewage... w koncu i slepej kurze (czyli mnie) ziarnko sie znalazlo... znalazlem sobie brykajacego I-16 i poczestowalem go krotka seria... 2 x 20 w dzwigar prawego szkrzydla.. i juz I-16 spadal w korkociagu ku matce ziemi bez prawego plata... w miedzy czasie dostalem kilka kulek kal.7,62mm w chlodnice i zaczalem gubic plyn chlodzacy.. gdy silnik zezil ostatkiem sil i temepratura przekroczyla 200st C nie mialem wyjscia i wrocilem juz nie niepokojony na macierzyste lotnisko...