DID nieco odzyl, za to piloci wszyscy kojfneli...
(sry, ze nie pisze raportu w starym stylu, ale spiacy nieco jestem

)
Pierwsza misja - full real
Startujemy we 4. Ja - prowadzacy, za mna Oldwin, Yatza i Czary. Wspinamy sie na wysokosc w prawym kregu, ale zgubil sie nam gdzies Oldwin. Zanim go znalezlismy, nad lotniskiem pojawily sie wrogie maszyny. Zaatakowalismy.
Zanim znalazlem sobie godny cel, nikogo z Ruskow juz nie bylo. Widzialem tylko jak Czary zderza sie z rosyjska maszyna i ginie nie opuszczajac maszyny, w trakcie gdy ja uganiam sie za jakims zablakanym stukasem...
Walka skonczyla sie tak jak sie zaczela - jak reka odjal. Zebralismy sie znow nad lotniskiem, tym razem czekajac na Yatze i polecielismy w wyznaczony rejon patrolu.
Po drodze ciagle tasowalismy sie w powietrzu i nie moglem utrzmac skrzydlowych na widoku. Raz widzialem jednego, raz dwoch, a czasem zadnego...
Gdy dolecielismy nad nasz rewir, zaczela strzelac artyleria oplot. Nie wiadomo byl czyja ta artleria, ale miedzy obloczkami flaku doliczylem sie 3 skrzydlowych...
Po chwili zastanowienia zaczelismy walczyc z nieproszonym gosciem (I-153). Znalazlem go po chwili na ogonie jednego z naszych i po 2 seriach puscilem mu olej i mocno postrzelalem po skrzydlach. Mialem duza predkosc, przelecialem nad nim na plecach i zobaczylem, ze po moich seriach brakuje mu duzej czesci poszycia na gornym placie. Po kolejnych 2 seriach dostal w chlodnice i lagodnym zakretem zaczal sie znizac ku ziemi. Gdy nad nim krazylem, zauwazylem jeszcze, ze atakuje go jakas 109-tka. Niestety nie wyszla z nurkowania, gdyz I-153 lecial juz nisko nad woda i rozbila sie o wode. Oldwin nie przezyl tej katastrofy.
Pozostalo nas tylko 2, w poblizu nie bylo nikogo, wiec wrocilismy do bazy.
Misja nr 2, nastepnego dnia
Wystartowalismy znow we 4 (w tym z 2ma swiezymi nabytkami naszej jednostki), tym razem prowadzil Yatza. Byl to start alarmowy, nocny, przeciwko zblizajacym sie bombowcom.
Bombowce pojawily sie dopiero po 15 minutach bezowocnego krazenia nad lotniskiem. Byly to 3 lub 4 Pe-2 w oslonie 4 Migow-3. Formacje poprzedzaly 2 lub 3 U-2, prawdopodobnie z dywizjonu Nocnych Wiedzm.
Wzielismy na cel mysliwce i zaatakowalismy. Po drodze ostrzelalem jeszcze w szybkim przelocie Kukuruzniki i zajalem sie Migiem. Widzialem Yatze idacego za Migiem majac 2 inne na ogonie. Zblizylem sie do pierwszego, otworzylem ogien z dzialka i kaemow i po 2-3 seriach stanal w plomieniach. Zajalem sie nastepnym. Dluzsza seria z karabinow i kolejny Mig plonie. Widzialem, ze Yatza zapalil Miga przed soba, ale tamten zgasil pozar w szybkim nurkowaniu i usilowal uciekac. Nie uciekl daleko, rano kilka km dalej, patrol znalazl jego szczatki.
Gdy rozprawilismy sie z Migami, przyszla pora na bombowce. Zobaczylem, ze Oldwin je ostrzeliwuje i ruszylem mu z pomoca. Gdy dolecialem, widzialem tylko 2 Pe-2 lecace w szyku. Oldwin zaatakowal gornego, ja zajalem sie dolnym.
Widzialem jak z gornego sypia sie odlamki przed moj samolot, ale gdy zobaczylem spadajace skrzydlo przed moja kabina, spojrzalem w gore. Ujrzalem zczepione ze soba 109 i Pe-2 w smiertelnym uscisku. Po chwili samoloty rozczepily sie i zobaczylem jak z obu wyskakuja lotnicy.
Wrocilem wiec do swojego celu i zasypalem go ogniem z dzialka. Widzialem kilka trafien na kadlubie i obu skrzydlach, zblizylem sie na 180 m i ponownie otworzylem ogien.
W pewnym momencie Pe-2 zanurkowal, ja znalazlem sie nieco wyzej i uslyszalem zlowieszcze lupniecie w samolot. Poczulem nagle potworny bol w klatce piersiowej i stracilem przytomnosc.
Samolot Horsta Ambergera znaleziono obok wraku innego 109 i 2-ch radzieckich Pe-2. Zweglone cialo pilota nadal siedzialo za sterem...
Tak zginal dzielny niemiecki pilot, majacy na koncie 9 pewnych zestrzelen (w tym 2 w jego ostatnim locie) i 1 prawdopodobne...
Ostatnio zmieniony przez Snake- dnia 2002-09-29, 14:01, w całości zmieniany 1 raz