Do premiery albumu 'St. Anger' amerykańskiej formacji METALLICA jeszcze
nieco ponad miesiąc. Kolejny krążek legendy metalu ukaże się w sklepach 9
czerwca. My jednak, już teraz możemy podzielić się z wami naszymi
wrażeniami. Mieliśmy niepowtarzalną okazję zaznajomienia się z absolutnie
gorącym jeszcze materiałem JAMESA HETFIELDA i jego kompanów. Oto nasza
równie gorąca relacja z przesłuchania.
Wtorek, 29 kwietnia 2003. Późny wieczór. Siedzę w domu przed moim starym
pecetem i nadal nie dociera do mnie, że niespełna godzinę temu moje uszy
chłonęły dźwięki z najnowszej, nie wydanej jeszcze płyty METALLIKI 'St.
Anger'. Premiera dopiero 9 czerwca!
Darujmy sobie opisy miejsca i wystroju wnętrz. Siedziba Universal Music
Polska prezentuje się doskonale. W niej kolejna grupa zaproszonych
dziennikarzy - tych wielkich i tych pozostałych - oraz fanów na początku w
skupieniu, później bardziej na luzie odsłuchała jedenastu utworów z
trwającej prawie 70 minut, kolejnej w dorobku metalowych dinozaurów płyty.
Wrażenia, nie tylko moje zresztą, powinny być mam nadzieję pozytywne.
Wiele w tym prawdy, że ciężko pisać o płycie, którą słyszy się raz, a
później na ponad miesiąc trzeba przygryźć język i czekać z niecierpliwością
na kolejne odsłuchy. Już teraz wiem, że mój język będzie krwawił przez
miesiąc i jeszcze na długo, długo po premierze 'St. Anger'. Przede mną leży
przygotowana przez firmę tracklista, a na niej pośpiesznie nabazgrane, wciąż
gorące zapiski. Z wrażenia nie mogę rozczytać własnego pisma... ale postaram
się to jakoś zgrabnie poukładać.
Nie będę opisywać każdego utworu po kolei. Marna byłaby niespodzianka dla
innych. Być może te krótkie spostrzeżenia podbiją jakże wysoką już
temperaturę, która z każdym dniem wyczekiwania nieubłaganie wzrasta na
termometrze odliczania. Zacząć od dobrej strony, czy tej złej? Zła? Nie ma
żadnej złej strony! Jest za to ciemna. Nowy album METALLIKI to - śmiem
powiedzieć - jeden długi, przerywany dwusekundowymi odstępami łomot! Łomot,
jakiego świat dawno nie słyszał, bynajmniej nie w wykonaniu LARSA URLICHA,
KIRKA HAMMETA, i JAMESA HETFIELDA (bas nagrywał BOB ROCK, producent krążka).
Dlaczego w takiej kolejności? Ot, tak po prostu. A może dlatego, że na nowej
płycie LARS URLICH zdecydowanie rządzi. Wszędzie jest go pełno i nie da się
ukryć, że to właśnie jego gra sprawia na mnie największe wrażenie. Uśmiech
sam pchał mi się na facjatę na widok pykających w powietrzu ołówków,
przytupywania nóżkami, bądź innych form zachwytu nad najnowszą METALLIKĄ.
Jakże żywą, energiczną, paraliżującą i powalającą pierwszym kopniakiem przy
'St. Anger'. Ten mocny kopniak to nic innego, jak na przykład 'Frantic',
pierwszy na płycie, który z miejsca wypruwa flaki na dźwięk perkusji
URLICHA! LEPIEJ BYĆ NIE MOGŁO!!! Czasami zastanawiam się, jak on to robi? ON
musi mieć niewidoczne ludzkim okiem dodatkowe ręce i nogi! Warto zauważyć,
że w kilku kawałkach brzmienie zestawu perkusyjnego przybiera nieco inną
barwę niż ta, którą znamy na pamięć z poprzednich wydawnictw. Świetnie, bo
widać, że nie boimy się eksperymentów. Jest tradycyjnie. Ba nawet bardzo,
ale perkusja LARSA jest jak defibrylator dla METALLIKI.
Tytułowy 'St. Anger', który będzie pierwszym singlem (dziś zespół zacznie
kręcić w San Fransisco zdjęcia do wideoklipu!), powiał u HETFIELDA manierą
wokalną w stylu nu-metalowych krzykaczy, co - powiem szczerze - miło mnie
zaskoczyło. To niestety jedyny tego typu wybryk. Na nieszczęście odniosłem
wrażenie, że wokaliza JAMESA obniżyła loty. Gdzie ten ryk? Gdzie ta siła,
która zawsze w panu drzemała, panie HETFIELD? Starzejemy się czy, coś? A
może to konsekwencja częstego zaglądania do kieliszka? Na pewno jest
poprawnie, ale zachwytów nad starym, dobrym JAMESEM tym razem nie będzie.
Chyba mogło być zdecydowanie lepiej!
Nie będę prorokować i wskazywał palcem kolejnego kandydata na mały krążek.
Jednakże w całym zestawie największe wrażenie wywarł chyba na mnie 'Shoot Me
Again' z fantastycznymi "kłi-kłi- kłi" na gitarze... coś na styl MORELLO,
ale bardzo zdawkowo i bez przegięć. To po prostu fantastyczny numer, który
od razu wpada w ucho! Nie da się ukryć, ale wydaje się, że był powodem
największego zdziwienia wśród słuchających. No to jeszcze raz: GENIALNIE!!!
Spośród wszystkich jedenastu długaśnych utworów zawartych na albumie
zapamiętuję jeszcze kilka: 'Invisible Kid' ze względu na wspomniane powyżej
brzmienie bębenków, 'Sweet Amber' z fantastycznym bluesowym początkiem (i
tylko początkiem, bo na nowej METALLICE sielanki nie ma) oraz za
dramaturgię. Podczas tego numeru miałem nadzieję, że zestaw głośników jakoś
poradzi sobie, a membrany nie oszaleją na skutek drgania. Czyli znów
URLICH!!! 'All Within My Hand' przede wszystkim za to, że zamyka całość nie
zbyt porywająco. Miałem nadzieję, że finał wciśnie mnie w wygodne biurowe
krzesło i że pozostawi jakiś efekt. Rozczarowanie lekkie było, bo da się
wyczuć pewnego rodzaju zmęczenie muzyków. Cóż, siedemdziesiąt minut bez
przerwy musi być zapewne bardzo wyczerpujące.

A pomyśleć, że zespół ma w
planach aż trzy koncerty pod rząd??? Być może będzie to świetny utwór na
koncertowe "do widzenia". Przekonamy się wkrótce.
Poza URLICHEM pozostałych panów też chwalić będziemy. HETFIELD i HAMMET
wyzbyli się w końcu uzależnienia od - poniekąd - męczących gdzieniegdzie,
długich solówe.k Chwała im za to, Panie Boże. Na 'St. Anger' nie znajdziemy
nic, co mogłoby wypełnić "Metallica ballads". Nic a nic!. Nie ma niczego na
wzór 'One', 'Nothing Else Matters', 'Mama Said', 'Turn The Page' i wielu,
wielu innych łóżkowych "metalik", przy których zwykł kołysać się świat.
Powiedzmy to sobie wprost. Tu i teraz. METALLICA XXI wieku to nie ten sam
band, do którego przyzwyczailiśmy się przez ostatnią dekadę za sprawą
wiedoklipów zarzynanych aż do znudzenia w MTV. 'St. Anger' to nie plastik i
swą godność ma. METALLICA - nie ulega wątpliwości - musi być ze swojego
dzieła wręcz dumna. Fani pewnie jeszcze bardziej zniecierpliwieni. Jak
zespół poradzi sobie z karkołomnym tempem albumu przekonamy się już wkrótce
na koncertach w Europie, a w niedalekiej przyszłości również w Polsce (to
pewne!!!). W tej chwili jednak pozostaje nam czekanie. To ile jeszcze tych
dni zostało? Od dziś... ze czterdzieści... METALLICA, 'St. Anger' w sklepach
9 czerwca.