Moje modele 3D

Musiales mnie Speedy pomylic z kims. Pierwszy komputer dostalem na przelomie chyba 7 i 8 klasy podstawowki.

Oczywiscie lubilem chodzic na flipery czy do kolegi pograc.
Ale ja pamietam ze rownie duzo czasu spedzialem oglądając "Sondę", "Był sobie czlowiek" i grając w pilke reczna a potem siatkówkę.

W szkole sie chodzilo (w podst.) w mundurkach i w obuwiu lekkim (czyt w pantoflach). I nie było odzywek "ty kurwo" do nauczycielki która osmielila sprawdzic zadanie. Oczywiscie ze sie nie lubilo nauczycieli czy przedmiotow. Ale zawsze sie traktowalo jako kogos wanego. A moze starszego. A my bylismy dziecmi

Teraz dzieci zamiast Doliny Muminkow ogladaja SouthPark gdzie jedna postac napierdala po glowie drugiej. Wiec ida do szkoly z nastawieniem ze tam tez komus zaj...

camer napisał:

Richie - a jaka my mamy wojskowa uczelnie w Lublinie ??

przy Racławickich, niedaleko jednostki, ona glownie jakichs wojskowych medykow szkoli

>i tak ci nie wierze z tymi 90% to niemozliwe

all right, pewnie nie 90% bo próbowałem przekolorować trochę w drugą stronę wypowiedź Maxyma zresztą nie znam statystyk tylko sobie strzelam.
anyway, przypuszczam że zdecydowana większość w Poznaniu podobnie jak w całej Polsce szła do zawodówek, dobrze że chociaż u Was w Lublinie wszyscy szli na studia dzięki temu mamy 8% społeczeństwa polskiego po studiach

aha, poszperajcie sobie jednak może na własną rękę żeby się przekonać że jednak mimo niżu demograficznego to liczba studentów systematycznie rośnie i to sporo. I to by było tyle w kwestii postępującej analfabetyzacji naszego społeczeństwa

Spoleczenstwa to moze tak... bo w czasach gdy moi rodzice studiowali to naprawde niewielu bylo na to stac. robili w hutach kopalniach albo w polu.

Jak ja szedlem do szkoly sredniej to tak jak Richie napisal. tylko nieudacznicy i tepacy szli do zawodowek. Reszta to technika i LO. Jak szedlem na studia to studia zaoczne byly postrzegane jako studia niepelne... nawet na przyjeciu do pracy tak byli traktowani studenci ktorzy skonczyli nauke zaocznie...

Wiec naprawde dziwi mnie Speedy twoja opinia. moze faktycznie w tamtym regionie to bylo inaczej. a moze jestes o te pare lat mlodszy ode mnie i Richiego i zdazylo sie wszystko do tego czasu zmienic...

Speedy napisał:

anyway, przypuszczam że zdecydowana większość w Poznaniu podobnie jak w całej Polsce szła do zawodówek

nie dosc, ze ci nie wierze nadal, to z ciekawosci spytalem kolegi z Poznania (moge sie dopytac szkole adres jesli nie wierzysz) i takze zrobil wielkie oczy, na razie jestes jedyna osoba jaka znam, ktora tak twierdzi, kazdy kogo spytam mowi ze oczywiscie bylo tak samo jak w krakowie u maxyma, w lublinie u mnie, do zawodowek szly 3 osoby z 30 osobowej klasy i to byl wstyd i margines, reszta do liceow i technikow

moze inni powiedza jak to u nich wygladalo?

ja poszedlem do zawodowki tzn automatycznie przesuneli mine, po tym jak po zdaniu egzaminu do technikum nie dostalem sie z braku miejsc, dopiero po zawodowce skonczylem technikum na podbudowie szkoly zasadniczej - czyli uczylem sie w sumie 6 lat zamiast 5.

Nie ma co uogolniac. Zawsze byli, sa i beda rozni ludzie. Mozecie mowic, ze wszystko idzie ku gorszemu, a przeciez sam ten watek pokazuje, ze mozna znalezc wspolczesnego nastolatka, ktory doglebnie interesuje sie komputerami, symulatorami, a nawet robi wlasne modele 3D.

no z mojej klasy w Poznaniu do zawodówek szło z 4-5 osób na 30 i potwierdzam, że nie było to nic miłego - to była ta "gorsza kategoria", uczniowie, którzy długo mieli problemy z czytaniem i pisaniem, którzy jechali ciągle na 3- przez wszystkie klasy albo spadochroniarze. Ci niegłupi, co szli tam z wyboru własnego, to był jakiś tam promil na cała szkołe
A teraz liczba studentów wzrosła starsznie, bo zsumowali studentów z prywatnych uczelni, którzy dostali sie bez egzaminów...

DariuszM napisał:

no z mojej klasy w Poznaniu do zawodówek szło z 4-5 osób na 30 i potwierdzam, że nie było to nic miłego - to była ta "gorsza kategoria"

uff czyli "Lublin to nie jest ewenement na skale krajowa" moze Speedy po prostu mieszkal w jakiejs dzielnicy nietypowej, w Lublinie ludzie ze starowki faktycznie 90% idzie do zawodowki ulice obok, gdyby nie poszedl to by nie mial zycia u siebie w kamienicy, bo ci co poszli do liceum to byli wsrod nich snobami ale to wlasnie tylko ewenement

Jak widać różnie się toczą losy ludzkie, jedni mają więcej szczęścia inni mniej.
Wy się dorastaliście w gronie intelektualistów w czasach gdy elokwencja, kurtuazja i maniery były codziennością. A ja w brudzie i pocie czoła wraz z resztą robotniczego motłochu, z niewybrednym słownictwem i jabolem pod pachą budowałem polskę ludową.
Teraz los się odwraca. Wy musicie stawić czoło i zmierzyć się zmierzyć z postępującą degradacją społeczną, z powszechnym nieposzanowaniem honoru i ojczyzny, z upadkiem kultury i nauki symbolem której był ten piękny pałac.

A ja... cieszę się wolnością, rozkwitem i przemianami które się dookoła mnie dzieją. I myślę że wolno ale jednak idzie ku dobremu.

A tak naprawdę
co mnie wkurwia u młodzieży
to że już więcej do niej nie należę

Bo to jeszcze było inaczej panowie Ale zanim napisze o co mnie biega to odpowiem na prosbe Richiego, iż w Tychach było podobnie jak u Ciebie czy u Maxyma. Do zawodówki to szły matoły i wstyd byłoby sie nie dostać do liceum czy technikum.

Ale to co chciałbym od siebie dodać to to, że kiedys nawet jak ktos był po zawodówce to relatywnie łatwo dostawał prace i model rodziny wymuszał na nim szybko znaleźć sobie żone. Więc relatywnie duża ilość potencjonalnych zbirów jaka mogła sie z nich wytworzyć była już, że tak powiem, pod pantoflem I był spokój. Relatywny rzecz jasna bo nie całkowity.

A teraz co, jak koleś po zawodówce nie może znaleźć pracy lub nie chce pracować za śmieszne 600pln, wcale mu sie nie dziwie z jednej strony, to woli pobroić na mieście a i jeszcze nieczesto wiecej mu kasy wpadnie jak "skroi" kogoś lub obrobi jakiś kiosk, i nawet nie mysli o modelu rodziny bo jest on nierealny z takimi finansami. Bujają się wiec po miescie takie młodziki i broją mniej lub bardziej bo nie widza dla siebie szansy na ciekawe jutro.

bo kiedys odmiency to byly metale, punki, skini, jedni sie bili z drugimi, trzeci jarali trawe i bylo ok, a teraz sa po prostu dresy bez poszanowania dla wartosci jakichkolwiek lacznie z zyciem drugiego czlowieka

z tymi szkolami to roznie bywa. Jak ja szedlem do liceum (czyli nie tak dawno bo jakies 6 lat temu) to w klasie nie było nikogo kto poszedlby do zawodówki. Nauczycieli faktycznie sie szanowało, panowała dyscyplina itp. (nawet te mundurki o których Maxym pisał pamietam :d - chociaz to tylko na samym poczatku). Ale już na przyklad w 2 innych szkołach na tym samym osiedlu wygladalo to zupełnie inaczej. Zawsze się słyszało, ze chamstwo, wandalizm itd. Póżniej jak porobili te gimnazja i wymieszali dzieciaki z paru podstawówek to słyszałem, ze ta moja szkola też zeszła na psy. Może to i prawda, ale ja uważam ze nie do konca. To jest po części też tak, ze ktoś gdzies coś usłyszał złego i już zaraz wszystkie szkoły do okoła są bee

IMO Maxym przesadzasz i uogulniasz, takie przypadki "bandyterii" w szkole to wyjatki i mysle, ze wczesniej tez sie zdarzaly tylko nie bylo programow typu "Uwaga".

Obraz polskiej mlodziezy kreowany jest glownie przez TV. A w TV nie pokaza tylko tych normalnych czy przecietnych tylko tych najgorszych zeby byla jakas sensacja.
Zwyklych zachowan sie po prostu nie zauwaza.

SKS'y sa, chociaz raczej w ferie.

Pewnie za kilka(nascie) lat tez bede mowil "za moich czasow...".