Nester, masz sie czym chwalic chlopie, na twoim miejscu to ja bym sie staral zeby jak najmniej ludzi o tym wiedzialo, a ty sie tym chwalisz. Nie pamietam co bylo z tym motorem, ale jezeli Richie ma racje, to... wole nie pisc tego co moglbym napisac.
Nester
2003-11-05, 21:20 mialem wypadek
ehhh jakie tam znowu chwalenie a z tym motorem to bylo na polach i dwoch kolegow bylo lekko podpitych musialem ich zabrac stamtad , oczywiscie ja bylem trzezwy.
Gregor
Dołączył: 17 Sie 2001
Posty: 2784
Miasto: Wroclaw
2003-11-05, 21:28 mialem wypadek
nie ma sie co chwalic to prawda ale jesli choc jeden czytajacych choc raz odpusci sobie podobny manewr to juz cos i imo dla przestrogi taki post jest potrzebny
SEWER napisał:
ja juz bym ci auta nigdy nie dal
po takim przezyciu Nester bedzie dla mnie bardziej wiarygodnym kierowca niz ktos kto poraz pierwszy wsiadzie do samochodu
(mam nadzieje ze zapamieta to na dlugo)
beryl
Dołączył: 10 Lis 2001
Posty: 1832
Miasto: Łask
2003-11-06, 11:20 mialem wypadek
Raven napisał:
Nester, masz sie czym chwalic chlopie, na twoim miejscu to ja bym sie staral zeby jak najmniej ludzi o tym wiedzialo.
IMO nawet dobrze, że się pochwalił, może ktoś to przeczyta i zastanowi się zanim sam taki numer wywinie. Uczmy się na błędach,ale najlepiej nie swoich Mi się odechciało wygłupów jak na pustej polnej drodze zimą podciągnąłem lekko ręczny i zostawiłem zderzak w wielkiej zaspie
Tiges
Dołączył: 17 Sie 2001
Posty: 2233
Miasto: Wrocław/Warszawa
2003-11-06, 11:39 mialem wypadek
Ja mialem sluczke niedawno, ale juz oc mi zwrocilo i nawet zarobilem na niej. Ot jeden burak z ciemnymi szybami z podporzadkowanej mi wylecial i na 15 metrach nie dalem rady nic zrobic ... efekt .. ja praktycznie nic gosciowi nie uszkodzilem, a ten dal w pedal i mi swoim zderzakiem przod przeoral. prawa na szczescie byla ewidentna i po miesiacu dostalem kase z ubepieczenia sprawcy...
heh .. ale pechowy "wypadek" mialem 2 dni temu. Siedzie sobie w domku a slysze, ze straz pozarna przyjechala .. no nic .. za chwile dzwoni telefon z komendy stare miasto, ze mi sie samochod pali :O ... lece na dol, a tam stoi woz ratownictwa drogowego, policja (byli akurat przez przypadek i zwijali jakis wyrostkow, co sie pozniej okazalo), szyba wybita, maska w gorze ..... i nic nie dymi, silnik nie zalany srodkiem gasniczym ... okazalo sie ze strazacy wybili szybem podniesli mache i wylaczyli akumulator i przestalo dymic (co mi radosnie zaznajomili) i ze sasiad zadzwonil ze cos sie pali (ps. dopiero co sie przeprowadzilem i mnie jeszcze tam nie znaja). Mysle zwarcie. Podlaczam akumulator .. gasnica jakby co w rece .. po dziesieciu minutach nic sie nie dzieje.... wlaczam silnik ... 5 minut .. nic ... 10 minut .. o jest dym ... patrze patrze .. a to nie dym a woda mi nachlapala sie na kolektor jakiejs kaluzy i zaczelo parowac. Caly dzien padalo .....
dammit .. ze ktos przez okno nie odrozni dymu od pary to ok. ale ze strazacy??? :O
a ty Nestem mam nadzieje ze sie nauczysz na bledach .. Ciesz sie ze sie nic nie stalo nikomu. Samochod rzecz nabyta.
Gr00bY
2003-11-06, 16:33 mialem wypadek
Nieładnie Ja na szczęście zawsze byłem mistrzem kierownicy i zawsze udawało mi się z opresji wychodzić cało Jak się jedzie pożyczonym samochodem to się jedzie jak z jajkiem. A jak się jedzie samochodem pożyczonym bez czyjejś wiedzy to jedzie się jak ze zgrzewką jajek. Nic tylko współczuć - jakie straty konkretnie wyszły?
Richie
Dołączył: 16 Sie 2001
Posty: 20333
Miasto: Lublin/Wrocław
2003-11-06, 16:44 mialem wypadek
Gr00bY napisał:
Ja na szczęście zawsze byłem mistrzem kierownicy
no ba ale Grooby on jechal PRAWDZIWYM autem, nie resorakiem czy zdalnie sterowanym
PiotreQ
2003-11-06, 18:04 mialem wypadek
Nester napisał:
matka juz moja historie lyknela teraz ojciec musi lyknac to nic ze bede mial kaca moralnego jakos przezyje.Stracone zaufanie u rodzicow to mnie dobija
taaa...
A za tydzień lub dwa... za miesiąc lub dwa... za rok... któryś z twoich kolesi wygada się komuś, ten ktoś jeszcze komuś ... i w ten sposób wieść dojdzoe do twoich rodziców. Ciekawe co wtedy powiesz o zaufaniu.
kuharo
Dołączył: 01 Wrz 2003
Posty: 184
Miasto: opole
2003-11-06, 18:09 mialem wypadek
ja dostalem prawko 1 czerwca ktoregos tam roku i juz 3 czerwca mialem wypadek ... powod? wiozlem z tylu kompa, wszedlem w zakret okolo 40km/h i komp zle ulozony na tylnim siedzeniu sie przewrocil, wiec chcialem go poprawic i robiac to jedna reka, druga oparlem sie na kierownicy i sciagnelem samochod w lewo na zywoplot, brak doswiadczenia? ... oczywiscie caly do malowania, na dodatek przed tym zakretem zapielem pasy od tego momentu nie mialem zadnej stluczki, mandatu (tylko za parkowanie) ani nic podobnego, a minelo okolo 3 lata od tego wypadku ... mysle, ze po tym wiele sie nauczyles i jestes tak jak ktos mowil "pewnym kierowca" chyba ze cala sprawe olejesz, ale wyglada na to, ze zrozumialas ... gl przy zdawaniu prawka
MaXyM
Dołączył: 17 Sie 2001
Posty: 6289
Miasto: Kraków GG:1905678
2003-11-06, 18:36 mialem wypadek
Ja myślę że nie brak doswiadczenia a brak wyobraźni i głupota.
Tak jak prawa fizyki działają zawsze czy jesteś doświadczonym fizykiem czy nieukiem w podstawówce tak pewne zachowania podczas jazdy samochodem są uniwersalne i niezmienne.
Jak ktoś nie potrafi tego wymyśleć samemu to bym odbierał prawo jazdy.
Akurat w wypadku samochdów to nauka na swoich błedach może być dosyć kosztowna. i wcale nie mowie o klepaniu karoserii.
Pitek
Dołączył: 17 Sie 2001
Posty: 615
Miasto: Olsztyn
2003-11-06, 18:58 mialem wypadek
Gr00bY napisał:
zawsze byłem mistrzem kierownicy
Do kiedy
Gr00bY
2003-11-06, 20:53 mialem wypadek
Richie - resorakami i RC to non-stop miałem wypadki
Pitek napisał:
Do kiedy
Do czasu kiedy odszedł mój bliski znajomy... Wariować to tylko na placyku, w polu (bez drzew w okolicy), czy na torze Nie na drodze
Ps. "Zwolnij, szkoda życia"
padek78
Dołączył: 21 Lis 2002
Posty: 1464
Miasto: Radom
2003-11-11, 15:39 mialem wypadek
Ja zrozumiałem w końcu, że nie ma co szaleć po drogach gdy:
1. Kiedyś jechałem dwupasmówką 140 Fiatem Temprą na trochę śliskiej jezdni. "Złotówa" mi wyjechał z podporządkowanej na wewnętrzny pas (tam gdzie ja jechałem). Jechał może z 10 km/h. Ja po heblach a tu nic. Odbiłem na prawy pas (nikogo nie bylo na szczęście) i na bibułę go wyprzedziłem, jeszcze pociągnąłem kołami po krawężniku (to znaczy przytarłem go). Nic się nie stało szczęsliwie.
2. Jadę w zimę od mojego domu (mieszkam w domku jednorodzinnym na peryferiach miasta. Jest do mnie wąska droga dojazdowa taka ledwo na dwa samochody. No a ja, jak to ja, 80 km/h na śniegu moim Peugeotem 106. Prawie pod koniec tej drogi dochodzącej do głównej drogi dojazdowej do miasta jest taki lekki zjazd dlatego nie widać za horyzontem do pewnego momentu czy coś jedzie z naprzeciwka. A za polonezem widziałem kobitkę z malutkim dzieckiem. Dziecko szło od strony ulicy. Nagle widzę na przeciwko poloneza, który się wyłonił. Ja znowu po hamulcach ale auto nic - jdzie prosto. No to ja na odpuszczonych pedałach i odbiłem w prawo. Auto ma spóźnione reakcje więc gdy jeszcze auto było na czołówce już skręcałem w lewo. Jednocześnie już trąbiłem na babę z dzieckiem, zeby uciekała z drogi bo jechałem na nich (zadziwiające było to, że się ociągała z tym zabiegiem).
Minąłem poldka na kilka centymetrów. Zacząłem mocno odbijać w lewo. Minąlem dzieciaka na pół metra. Ale że mocno odbiłem w lewo to mnie postawiło na prawy bok i już widzę że lecę na drzewa. Skontrowałem to mnie postawiło na lewy bok, skontrowałem i znów mnie na prawy bok postawiło, znów skontrowalem i już wtedy musiałem na tyle wychamować ze wyprostowałem auto i wyhamowałem do końca. A jak wyjechałem na drogę już i przypomniałem sobie co przed chwilą zaszło to miałem nogi z waty.
Ale jak widać przy odrobinie umiejętnosci i wielkim szczęściu udało się.
Myślę że całe zajście odbywało się przy 50-60 km/h (myślę ze do takiej prędkości wyhamowałem z tych 80). 50-60 km/h - co to jest? - wierzcie lub nie ale na śniegu lecąc bokiem to podejrzewam że już większość z tego forum ma pełne gacie (jestem o tym przekonany). Całe szczęście, że to auto mam opanowane bo zimę w zimę ćwiczę na śniegu poślizgi przy 60 km/h (bez ręczego - podcinam auto nożnym hamulcem - tzn. trzymam dechę na dwójce a lewą nogą przyhamowuję).
3. Kilka innych szczęśliwie zakończonych zdarzeń.
Musiało być chyba aż tyle tych zdarzeń i ktoś chyba nade mną czuwa, żebym wreszcie to zrozumiał. To znaczy chęć szybkiej jazdy mi pozostała i to się nie zmieni ale będę wolał to robić na torze a nie na ulicy. Zamierzam uskładać na wyścigowy motocykl. (Honda CBR, Yamaha YZF R1/R7/R6 coś w tym stylu, ale najpierw pewnie będzie jakaś NSRka 125cc).