A ja się napędzam zupą pomidorową. Z makaronem. I z żółtym serem.
Gdyby Dobry Pan Bóg (DPB) życzył sobie, abyśmy mieli wyostrzone zmysły, stworzyłby nas tak, że bylibyśmy mieli wyostrzone zmysły. A zatem skoro Dobry Pan Bóg nie dał nam wyostrzonych zmysłów oznacza to, że wyostrzone zmysły wykraczają poza PLAN!
Pomyślmy: jakikolwiek bodziec to dawka informacji, przesyłana od receptora poprzez układ nerwowy do mózgu. Im bardziej wyostrzone zmysły, tym więcej bodźców odbieranych, przesyłanych i "rozumianych". Każdy etap podróży informacji pochłania nieco energii, każdy może się mówiąc brzydko "zapchać". Stymulowane receptory przestają odczuwać stymulację (od słabszych po coraz silniejsze). Przeciążony układ nerwowy musi przesyłać mnóstwo w gruncie rzeczy śmiecia, normalnie nie rejestrowanego. Z kolei mózg musi toto zebrać do, po raz kolejny przepraszam, kupy, zanalizować i podać diagnozę zaistniałej sytuacji. Co na takei spiętrzenie funkcji i przeciążeń powiedziałby fizjolog?
Nie jest tajemnicą, że piloci myśliwców, śmigłowców, w ogóle żołnierze wchodzący w interakcję ze sprzętem elektronicznym, są informacjami przytłamszeni. Stąd komputerowe systemy autonomiczne, stąd też "fly by wire", umożliwiający kontolę lotu przez krzemowy móżdżek, stąd "fire and forget", wszystko, coby odciążyć ten kilogramowy konglomerat białka niedaleko za oczami. Całkiem prawdopodbne, że ludzi mających obsługiwać te latające lub jeżdżace banki danych szprycuje się czymś, co ma im pomóc je kontrolować. Szybsze reakcje, pogłębiona świadomość, wyostrzone zmysły. Ale nikt nie zna ceny, jaką jest sztuczne zmuszenie mózgu do wytężonej pracy. Przesyt bodźców prowadzi do omamów (zresztą ich odcięcie też tym się kończy), świadomość pogłębia się tak, że przestaje być świadomością, sytuacja realna staje się syntetycznym konstruktem, majakiem, poza czasem i miejscem. Może pojawić się agresja (sposób odreagowania na nienormalną sytuację?), człowiek traci tzw. odpowiedzialność. A potem, gdy prochy przestaną działać, pojawia się znużenie, powracają widma, leki, osłabia układ nerwowy i zwiększa podatność na różnego rodzaju zespoły chorobowe ("uranowa" afera iracka i bałkańska).
Trzeba pamiętać, że żołnierze działają w warunkach silnego stresu (żadne novum) i w silnych, zmiennych polach elektromagnetycznych (to już coś nowego). Mają do czynienia z wielką ilością syntetycznych substancji, oddychają nie raz sztucznymi mieszankami, dostają wysokokaloryczne, obfite w węglowodany żarło, są przeciążeni ilością informacji. Stąd "prochy". Ale prędzej czy później chemia musi wyjść bokiem.
Ciekawe, obaj piloci to, przynajmniej wedle mojej miary czasu, już stare rupiecie. Wyobraźcie sobie naspawanego majora w wieku czterdziestu paru lat...
|