"Piłkarzyki", odcinek 1-szy i ostatni:
W hotelu Sobieski zbiera się, jak przed każdym zgrupowaniem, grupa naszych
kadrowiczów. Wszyscy są skupieni wokół Szymka. Podziwiają jego nową fryzurę.
-Miruś, spoko fryzura - krzyknął Artuś,bramkarz Legii - ale ja i Sagan mamy
lepszą.
-Nieprawda, ja ma lepszą - ripostuje Stolar Maciejczyk,obrońca Wisełki - i
do tego mam zarost jak czasami Dejvid B.
Wtem w drzwiach hotelu pojawia się nasza gwiazda z Division One, Gregory
Woodenlegs.
-A ja wczoraj strzeliłem gola z karnego na treningu!!!-krzyknął dumny z
siebie.
-Oooo...no to masz już pierwszy skład - krzyknął donośnym głosem trener
Jonasz - zaraz zaraz, a gdzie Damiank Gorawa? Nie przyjechał?
-Fryzjer popsuł mu włosy, zamiast utlnić to zafarbował na czarno i Damianik
popadł w depresję... - szybko usprawiedliwił kolegę Szymek.
-Widział ktoś mój żel i lusterko? - zapytał zmartwiony Artuś B. z Legii -
Nikt nie widział? O cholera, zapomniałem żelu!!! Trenerze, trenerze, muszę
natychmiast wracać do domu, zapomniałem żelu!
-Pożycz od Szymka - doradził trener.
-Miruś, daj żelu... - wykrztusił z siebie błagalnym głosem Artuś
-Odczep się, sam mam niewiele, ostatnie 2 pudełka. - odburknął niemile
Miruś.
-Masz, zapal sobie, to ci pomoże... - zaoferował swoją pomocną dłoń
najstarszy w ekipie Tomcio H.
-Nie wolno palić na zgrupowaniu!!! - krzyknął trener - Natychmiast oddać mi
te pety!
Zawodnicy posłusznie wykonali polecenie trenera Jonasza.
-Hmm... takich jeszcze nie paliłem... - pomyślał Jonasz, po czym schował
papieroski do kieszeni.
-Wszyscy już są? - spytał donośnym głosem asystent Maciej Korża. - No to
wsiadamy do autkoaru i jedziemy na trening.
-A mój żel??? - spanikował Artuś.
-Kupisz po drodze. - krzyknął któryś z kolegów.
-Jeszcze ja, jeszcza ja! Przepraszam za spoźnienie - kajał się Levandinho -
Ale na granicy polsko-ukraińskiej dwie babcie wzięły mnie za Rysia z Klanu,
symbol sexu i pożadania. Musiałem się długo tłumaczyć że nie jestem Rysio,
tylko piłkarska gwiazda. Ale i tak mi nie uwierzyły, musiałem się wykazać po
męsku...
-Masz zapal sobie, to ci dobrze zrobi. Trener nie widzi. - zaproponował
Tomcio.
-Kto mi zap... żel do włosów?! - wykrzyknął zdenerwowany Miruś. - Gdzie jest
Artuś?
-Spokojnie. - uspokoił kolegę Tomcio H. - Masz, zapal sobie to ci dobrze
zrobi.
"Piłkarzyki", odcinek 2-gi i ostatni:
Tytuł dzisiejszego odcinka - "Zapal do gry".
Polscy piłkarze przygotowują się na zgrupowaniu, trwa własnie trening.
Zawodnicy biegną za trenerem Jonaszem.
-Polski piłkarz na boisku! - podkrzukuje radośnie trener, dodając tym samym
otuchy piłkarzom - kilo piany ma na pysku!
-Polski piłkarz na boisku... - powtarzają zawodnicy
-Czy to wiosna czy też zima! Piłkarz cienki jak sprężyna! - trener śpiewa
dalej
-Czy to wiosna... - powtarzają zgodnie zawodnicy
-Nasi chłopcy d... dają! Ze wszystkimi przegrywają! - trener kończy radosną
pointą.
-Nasi chłopcy... - konczą również zawodnicy.
-Ale ty sie Miruś nie opier... tylko biegnij! - Jonasz strofuje Mirusia,
który jest wyraźnie zdegustowany z lekka kropiącym deszczem.
-Hy...hy...hy...hy... - Miruś ledwo dyszy - Tleneze...hy...hy...hy... nawet
nie ma casu....hy....sie wycesac....hy...hy...
-Ha! A ja mam ten problem z glowy! Zgoliłem kudły i nie musze sie juz
martwić o fryzurę. - pochwalił się dumnie Artuś.
-Tak samo jak Beckham. Teraz taka moda. - wyjaśnił szybko któryś z kolegów.
-O właśnie, Artuś, mam do ciebie sprawę. - powiedział trener Jonasz -
Graliście ostatnio mecz z Austrią, a jak zapewne się domyślacie znów z nimi
zagramy za parę dni. A ty w ostatniej minucie meczu zaliczyłeś świetną
asystę po której padła bardzo ładna bramka zdobyta lobem.
-O tak! Jestem z tego powodu bardzo dumny! - Artuś obrósł w piura niczym
paw.
-G... prawda! Zp... cały mecz!!! - wypowiedź Jonasz przybrała zdecydowanie
groźniejszy ton - Łyso ci teraz?
-Trenerze... - zapytał nieśmiało Tomcio H.
-Co znów? Nie teraz! Nie widać że jestem wkurzony na masę? - odburknął
poirytowany trener.
-Chyba na Artusia... - zaśmiał się Miruś.
-Miruś! 3 okrążenia wokół bramki! I to już! To nauczy cię dyscypliny! -
trener zaczął być coraz bardziej zdenerwowany.
-Trenerze... - ponowił prośbę Tomcio H. - Ma trener... niech sobie trener
zapali, to trenerowi dobrze zrobi...
-A dziękuję Tomuś. Na ciebie zawsze można liczyć. - odrzekł ugłaskany
Jonasz.
Wtem, nagle pojawił się elegancko ubrany mężczyzna.
-Dzień dobry. Czy jest tu pan Miruś Szymkowiak? - zapytał - Przywieźliśmy
panu zapas farby i lakieru do włosów.
-To ja! To ja jestem Miruś! - zaczął wykrzykiwać zza bramki uszczęśliwiony
Szymek.
Po chwili Miruś mógł podziwiać Tira wyładowanego po brzegi tygodniowym
zapasem dobrodziejstw do włosów.
Wieczorkiem zawodnicy udali się na omówienie taktyki.
-Gdzie jest Dudi? - zapytał ździwiony Jonasz - Miał przecież dojechać
wieczorkiem...
-Niedługo przyjedzie. - odparł Krzynio - Na lotnisku wsiadł do taksówki w
której kierowca nie znał języka niemieckiego... to pewnie Polak był... teraz
ponoć krążą gdzieś koło Pałacu Kultury i Nauki...
Wtem do pokoju wszedł asystent Korża z wyraźnie zdenerwowaną miną.
-Mam złe wieści - powiedxiał - Ebi złapał chrypkę... nie przyjedzie...
Jędruś Niedzielka złamał paznokcia u dużego palca u nogi... A z Arusiem
Główką to jest taka sytuacja że jego narzeczona wczoraj nieopatrznie
otworzyła przy nim lodówkę i chłopak złapał zapalenie płuc...
-O ja nieszczęsny... - zaszlochał Jonasz - Co ja teraz pocznę?
-Może dziecko...? - błysnął dowcipem Miruś który jeszcze znajdował się w
stanie ekstazy po odebraniu przesyłki.
-Trener ma...trener sobie zapali... To dobrze trenerowi zrobi....
"Piłkarzyki", odcinek 3-ci i ostatni: (wersja po cenzurze, czyli słabsza
Tytuł dzisiejszego odcinka - "...bo jest impreza!"
Noc, hotel w którym przebywa polska ekipa. Trener Jonasz smacznie sobie śpi
w swoim pokoju, a w tym samym czasie polscy kopacze uradzili by cichaczem
zorganizować imprezę w hotelowej piwnicy. Sielanka jednak nie trwała zbyt
długo, gdyż donośnie okrzyki piłkarzy dotarły do trąbki Eustahiusza
selekcjonera Jonasza.
-Co się dzieje? Co to za okrzyki? - zerwał się zbudzony ze snu trener -
muszę to sprawdzić...
Zszedł więc Jonasz na dół, a im bardziej zbliżał się do piwnicy tym głośniej
było słychać wokalne popisy zawodników.
-Wrej se wrejs, ma numa numa ej, numa numa ej, numa numa numa ej!!! -
śpiewali piłkarze.
W selekcjonerze się coraz bardziej gotowało.
-Ja im dam! Już ja im pokażę! Na zgrupowaniu będą mi tu bibkę urządzać! -
pomyślał.
Potężnym kopniakiem Jonasz wywalił drzwi od piwnicy. Ku jego przerażeniu
pokazał się widok iście biblijnej Sodomy i Gomory. Wóda, wóda, wóda,
wszędzie wóda! Nawaleni jak stodoła piłkarze zataczali coraz to większe
kręgi, ósemki, trójkąty, półkąty... Tańczyli na stołach, pod stołami, w
dwójkach, trójkach, czwórkach. Muzę przygrywał na zmianę DJ Levy i DJ
Drevno, wokalne umiejętności karaoke prezentował nap... jak Messershmitt
Radzio z rezerw Leverkusen zaś Artuś próbował zatańczyć breadgence'a...
-Co tu się dzieje!!?? - wrzasnął Jonasz.
Jednak nikt nawet nie zauważył jego przybycia.
-No to za Austrię!!! Siup!!! Do dna!!! - wznoszono toasty. - No to za
Walię!!! Siup!!!
-Kto za to wszystko odpowiada!? - zawrzasnął ponownie trener.
-A to Miruś wszystko zorganizował! - odpowiedział Baszcz, który jako jedyny
zauważył Jonasza.
-A gdzie jest teraz Miruś? - zapytał trener.
-W łazience. Zaraz powinien dojść. - usłyszał w odpowiedzi Jonasz.
W tym samym momencie z łazienki dobiegł głośny okrzyk ulgi, jak w trakcie
aktu miłosnego.
-Ohhhh!!! Tak!!! Aaaaaaa.....!!! Jeszczeeee!!!! O taaaaak!!!!
Po paru chwilach przychodzi Miruś, micha od ucha do ucha.
-Miruś! Gdzieś ty się szwędał? - zapytał poirytowany Jonasz?
-Trenerze....eee...długo dochodziłem... ostatnio mam z tym problemy - język
plątał się bardzo już wstawionemu procentami Mirusiowi.
Jonasz popatrzył z politowaniem na zawodnika.
-Miruś... - powiedział nieśmiało - ... masz białą plamę na spodniach...
Miruś zrobił się czerwony jak burak i w te pędy popędził do swojego pokoju.
-You will never waaalk aloooneee! - spod stołu wytoczył się Dudi trzymając w
ręce Jasia Wędrowniczka.
-Dudi! Ty tutaj? - zdziwił się Jonasz - No kogo jak kogo, ale ciebie się
tutaj nie spodziewałem!
-To Dudek! On jest z nami! - wykrzyknął rozradowany DJ Levy, po czym wziął
piłkę i zaczął wszystkich jeździć niczym Ronaldinho. Tu kiwka, tam kiwka, tu
kanał, tam lobik, tu minięcie... No miodzio!
-Ole!!! Ooooole!!! Ooooleeee! - krzyczał rozradowany.
-Hmm... - zaczął się zastanawiać Jonasz - Niezła szybkość, dynamika, dużo
widzi, nie potyka się o własne nogi, pierwszy skład jak w mordę strzelił!
Pech chciał że w tym momencie DJ Levy założył kanała trenerowi, a tego już
było za wiele! Jonasz ze złości wziął piłkę i wykopał ją przez okno. Levy,
jako ofiarny gracz który dla futbolu by życie oddał (oczywiście nie swoje)
wyskoczył za piłką przez okno. Jednak po chwili zdał sobie sprawę z tego, że
popełnił błąd, gdyż w piwnicy tej nie było okien.
-Co by powiedział prezes Liść gdyby was tu zobaczył!? - zagrzmiał Jonasz.
W tej samej chwili przez drzwi wtoczył się właśnie prezes.
-Eee... sorki chłopaki że tak długo....ale wiecie...w monopolowym była
kolejka... - powiedział drżącym głosem, po czym stracił równowagę, spadł z
dywanu na podłogę i pierdyknął z impetem w kant leżącej nieopodal
futbolówki.
-Bleeee!!! - zdążył tylko usłyszeć Jonasz po czym spojrzał na własne buty
dopiero co przyozdobione wymiocinami Stolara Maciejczyka.
-P...p...p....przep....sory tleneze...ale to było to...to co z Gruzji jako
pamiątkę przywiozłem.... - tłumaczył się Maciejczyk.
-Ej ej ej! Może zadzwonimy po "kuzynki"? - zaporoponował trzeźwo DJ Drevno.
-No jasneeee! - ucieszył michę Baszcz - U mnie w Wisełce to mamy takiego
bramkarza, Majdanka, i on ma zarąbistą laskę... Jak jej
tam...Anoda...Katoda... Coś takiego. Zadzwonię po nią! Na pewno nie
odmówi!... Halo! Anoda? Cześć, tu Baszcz... tak, tak, dobrze pamiętasz,
niezaspokojny ogier... Słuchaj, jest sprawa, trzeba dogodzić. Przyjedź
najszybciej jak możesz!
-A może darować im ten jeden raz... - zaczął zastanawiać się trener - Są
jeszcze młodzi... Coś im się należy od życia a nie tylko piłka i piłka...
Niech się bawią...
-No chłopaki, walnę sobie z wami jednego głębszego! A co! Jak szaleć to
szaleć! - zaproponował radośnie Jonasz, po czym wypiwszy ociupinkę Smyrnova
udał się w zadumie do swojego pokoju.
A w oddali słychać było bity zarzucane przez DJ Drevno:
-Bo to jej czarne krocze... To jej czarne krocze... nikt nie przeoczy, wiem
że nie...
"Piłkarzyki", odcinek 4-ty i ostatni:
Tytuł dzisiejszego odcinka - "A po meczu..."
Poranek po meczu z Austrią. Zawodnicy oraz trener udają się na omówinie
wydarzeń poprzedniego wieczoru, wszyscy są w doskonałych nastrojach. Na
boisku na piłkarzy czeka już trener Jonasz.
-Wszyscy już są? - pyta trener - Nie widzę Mirusia, co się z nim dzieje?
-A on szykuje trenerowi niespodziankę! - rzekł radosnym głosem Baszcz.
-Niespodziankę...! - Jonasz się mocno ździwił - Ależ nie trzeba było...
Po chwili na boisku pojawia się Szymek, łeb rozczochrany, rozdwojone
końcówki, zchodząca farba do włosów.
-Miruś na Boga!!! Co się stało?! - krzyknął zmartiowny trener na widok
Mirusia który przypominał w tym momencie bardziej Michała Wiśnieckiego niż
samego siebie.
-A bo ja trenerze protestuję! - wyjaśnił szybko Miruś.
-Protestujesz? Ale dlaczego i w jaki sposób? - Jonasz domagał się wyjaśnień.
-Bo ja wczoraj nie zagrałem ani minuty z Austrią, a trener obiecał że jeśli
będę grzeczny przez całe zrupowanie i będę zjadał całe śniadania i zaraz po
dobranocce szedł spać to zagram w meczu. I co? I nic! - Miruś był wyraźne
zdegustowany zaistniałą sytuacją - I dziś na znak prostestu się nie
uczesałem i nie umyłem włosów!
-Ehh... - westchnął Jonasz - Co ja z tobą mam... No dobrze to protestuj
sobie, ale nie stój obok mnie jeśli akurat będę udzielał wywiadu do kamery,
dobrze? Aha, i ty Krzyniu też... (przyp.aut. - przepraszam pana Jacka za
umieszczenie go w tej niemiłej scence, nie jest to spowodowane moją
antypatią do pana gdyż uważam pana za najlepszego polskiego zawodnika)
-Franiu, okropnie mnie wczoraj zawiodłeś! - Jonasz podniósł głos na Franka -
Bardzo mnie zdenerwowałeś swoją nieporadnością! Nie potrafiłeś wykorzystać
za pierwszym razem sytuacji sam na sam z bramkarzem! Będę się musiał
poważnie zastanowić czy trzymać cię jeszcze na zgrupowaniu! Natomiast ty
Grzesiu jak zwykle mnie nie zawiodłeś. - Jonasz zaczął chwalić Drewniaka -
Jak zwykle dużo biegałeś, co prawda bez piłki, ale zawsze to coś, robiłeś
dużo szumu, tylko na drugi raz krzycz trochę ciszej, dobrze? No to by było
na tyle pochwał za wczorajszy mecz. Teraz przećwiczymy nowiutkie zagrania na
Walię. Dopiero co ściągnąłem je z internetu więc jest szansa że Walijczycy
na to nie wpadną - zawołał dumny z siebie Jonasz - W tym celu zagramy
gierkę. Podzielcie się na dwie drużyny: "malowanych laleczek" i "dobrych
zawodników".
Piłkarze dosyć sprawnie wykonali polecenie trenera. W drużynie "malowanych
laleczek" znaleźli się Miruś, Artuś, Baszcz, Stolar Maciejczyk, zaś w
drużynie "dobrych zawodników" - Żuraw, Dudi, Kosa, no i przede wszystkim
Krzynio. Tylko Levandinho i Drewniak stanęli na środku boiska i nie wiedzą
co mają zrobić.
A wy co?! - wrzasnął Jonasz - Grać wam się nie chce?! Specjalne zaproszenie
trzeba wysłać do jaśnie panów?!
-Trenerze, co mamy zrobić? - odpowiedzeli nieporadnie Levandinho i Drewniak
- Przecież się nie rozdwoimy!
-No rzeczywiście, nie pomyślałem o tym - uspokoił się selekcjoner -
Levandinho do "dobrych" a Drewniak do "laleczek"... albo czekajcie...na
odwrót... Tomuś, zostało ci coś jeszcze tych fajek? Weź no skocz i przynieś
mi z paczkę. - rozkazał Jonasz naszemu kapitanowi.
Rozpoczęła się taktyczna gierka. Trener Jonasz jak zwykle gorączkowo biegał
koło linii bocznej i wymownymi gestami i krzykami pokazywał zawodnikom jak
mają grać.
-Grzesiu! Do biegania używa się dwóch nóg, a nie jednej! Ale nie w tą
stronę, Grzesiu! To nie twoja bramka! Uważaj! Nie fauluj go, to zawodnik z
twojej druży... Noż k... mać! Musiałeś skasować akurat Krzynia? Uspokój grę,
Grzesiu! Popatrz masz obok siebie Żurawia, zagraj mu piłkę po ziemi! Po
ziemi powiedziałem! No i gdzieś wykopał?! Franek, strzeliłeś już 5 goli w
ciągu 4 minut! Nie popisuj się tylko graj! Zaraz za te głupie popisy
wylecisz na zbity pysk ze zgrupowania! - krzyczał zbulwersowany Jonasz.
Wtem zdarzyła się sytuacja niespodziewana. Protestujący Szymek kopnął piłkę
która następnie uderzyła w świeżo zafarbowaną głowę Marcina Królika.
-No i coś ty k... zrobił najlepszego co? - wkurzył się Królik.
-Hi hi hi!!! Ha ha ha! - Miruś śmiał się w najlepsze.
-Zaczekaj no chwilę, ja ci pokażę! - pogroził Królik po czym poszedł do
hotelowego pokoju, wziął stamtąd dwie duże walizki i przytaszczył je na
boisko.
-Patrz co ja zaraz zrobię z twoimi lakierami, żelami i farami do włosów! -
zaśmiał się szyderczo - Patrz, masz tu 4 pachołki ułożone w kwadrat, jak
choć na chwilę wyjdziesz poza to pole to masz w ryj!
Następnie Królik wywalił zawartość walizek na ziemię i zaczął do wszystko
niszczyć. Po kolei opróżniał zawartość pudełeczek z żelami i farbami,
wypśikiwał całe litry lakieru do włosów. Gdy w końcu zakończył całą akcję po
pół godzinie to spojrzał na Mirusia.
-Ha ha ha! Hi hi hi! - Miruś śmiał się w najlepsze.
-Co w tym takiego śmiesznego? - wkurzył się Królik.
-Bo jak ty nie widziałeś to ja z tego kwadratu wyskakiwałem i po chwili
wskakiwałem, wyskakiwałem i wskakiwałem... Hi hi hi!
(ten odcinek ja zapewne zauważyliście jest o wiele słabszy od poprzednich,
ale akurat w ostatnich dniach nasz kadra nie dostarczyła mi nowych pomysłów,
głównie przez swoje zwycięstwo z Austrią. Jednak tak między Bogiem a prawdą
to wolę pisać nudne opowiadania, ale żeby nasi zwyciężali, niż nabijać się z
beznadziejnie grających Polaków...)
źródło: znalezione w mailu...