OK.. historia nr2
z grupy pl.rec.modelarstwo...
Ja polewałem, ciekawe czy wam się spodoba
Witam:)
Tym razem bajka z gatunku thriller:)
pomimo, że opowieść ta wygląda jak sen po tłustym bigosie, to jednak
wydarzyła się naprawdę - dwa dni temu.
Obrazowo opowiedział to nam Biniu, kiedy sam już ochłonął
A było to tak: kleił sobie Biniu skrzydełka (Fun-Fly domowego chowu - 1,30
zł rozpiętości:))) i dokonując standardowej ekwilibrystyki, jedną ręką
trzymał skrzydełko, drugą - przygotowany do wklejenia kołeczek a trzecią
sięgnął po Cyjanoakryl.....
Odkręcił kapturek (nie patrząc - z pamięci!!), i ostro zapodał dawkę
kleju....
Kapturek jednak odkręcił się razem z dozownikiem...CAŁA ZAWARTOŚĆ TUBKI,
energicznie potrząśnięta, błyskawicznie opanowała lewą rękę, skrzydło,
biurko i podłogę....
Biniu oniemiał.
Jednak świadomość, że klej nie pozostawia zbyt wiele czasu do podziwiania
jego płynnej konsystencji, spowodowała, że szybko odłożył (suchą stroną)
płaty na taboret i rzucił się po szmatę do kuchni. Z wyciem tornada wpadł z
powrotem i wzbudzając trąbę powietrzną, wściekle wirował szmatą po
wszystkim, gdzie beztrosko rozpływały się kolejne fale tego rzadkiego
paskudztwa. Słownik języka polskiego (i nie tylko!) wzbogacił się o nowe,
nie znane jeszcze określenia, synonimy i konstrukcje gramatyczne...
Wtem wzrok jego padł na skrzydełka....i ściekający z nich klej, a właściwie
nie z nich - tylko POD nie. Chwycił więc je szybko i..podniósł razem z
taboretem.
Wtedy - nie dając sobie czasu na zbędne myślenie wsunął pod nie rękę....
I tu zaczyna się część DRUGA
[przerwa na reklame]
,,...co Kropelka sklei, sklei....''
[koniec reklam]
Należy się króciutki opis konstrukcji taboretu, co jest niestety
najistotniejsze w tej przygodzie: otóż wierzch tego stołka pokryty był
gąbką....
Nie wiem , czy jest to cechą KAŻDEJ gąbki, ale TA gąbka reagowała z klejem!
Biniu chcąc oderwać skrzydłą od mebla wsadził pod nie rękę, a właściwie
palec..i wtedy poczuł, jak materiał ugina się pod naciskiem i oblewa palec
dziwną...gorącą masą.
Po raz drugi oniemiał, na szczęście nie całkowicie, bo zaraz wrzasnął i
rozpaczliwie próbował wyrwać go z pułapki. Nic z tego! Cyjanoakryl pracował
pełną parą! Dosłownie! Podobno czuł, jakby grzebał palcem w płonącym
plastiku..
Ostatnim aktem rozpaczy, żegnając się w myślach nie tylko z liniami
papilarnymi, ale skóra w ogóle, wyszarpnął rękę z piekła.
Palca nie było!!!!!
Zamiast niego z dłoni wyrastała GRUSZKA o średnicy ośmiu - dziesięciu
centymetrów. Dorodny ,,Klaps''. Jednak na tym podobieństwo do owocu się
kończyło, gdyż gruszki NIE DYMIĄ !!!
Na ten widok Biniu zwinął się z bólu i na włączonych dopalaczach, obijając
się o meble, dopadł do zlewu w kuchni. Woda SYCZAŁA, kiedy polewał swój
całkiem nowy członek (cały czas mowa o palcu!!!!!)
))))
Pożar udało się ugasić....ale wyłaniająca się spod kipiącej wody szara masa,
nie przypominała już owocu, tylko zastygniętą lawę, z wszystkim jej
fizycznymi właściwościami. Zeszkolona i twarda.
Stojąc na uginających się nogach, oparty o zbawienny zlewozmywak,
zastanawiał się co z tym począć. Gdyby często pracował dłutem, można by to
uznać jako przydatny pobijak, ale w tym wypadku.....? Wreszcie poczłapał do
skrzynki narzędziowej i wyjął solidne kombinerki. Za ich pomocą zaczął
delikatnie miażdżyć i kruszyć pancerz, ze wzrastającą ciekawością wyglądając
tego, co pozostało po palcu wskazującym. Po dłuższej chwili, delikatnej
pracy, przerywanej różno-tonowymi syknięciami dotarł do śnieżnobiałej
warstwy, która zastępowała mu teraz skórę. Czynności kruszące przeszły w
...skubane:))) Przeżył - obyło się bez podawania potasu i powiadamiania -
wiecie kogo:))
Kiedy kilka godzin później niezwykle żywiołowo, kwicząć ze śmiechu opowiadał
nam to wydarzenie - palec wyglądał PRAWIE normalnie.
szczególnie utkwiło mi w pamięci jedno zdanie : ,, - Jurek - powiedział -
gdybym wtedy nie miał wody pod ręką, to bym chyba, z bólu, wsadził sobie ten
palec w..........''
)))))))
Mnie się jednak wydaje, że skutek byłby wtedy jedynie połowiczny : no - na
pewno odwróciłby uwagę od palca........ale......
)))))))))))))))
Ze względów pedagogicznych wypada mi tylko dodać : DZIECI NIE RÓBCIE TEGO W
DOMU!!!!
pozdrawiam
Jurek v P