Moi drodzy!
Bardzo serdecznie Wam wszystkim dziękuję za słowa współczucia i otuchy. Ostatni tydzień był czymś, czego nikomu nie życzę (choć to nieuniknione) doświadczać. Czarny worek, dźwięk suwaka i pytanie: Czy to pana ojciec? I patrząc na twarz człowieka będącego dotąd autorytetem, kimś na kim zawsze można było polegać, aż chce się krzyknąć, że to nie on, że on tak nie wyglądał nigdy, że nigdy nie miał takich zimnych rąk, czoła...
Nagle dostajemy torbę na śmieci, w której są wszystkie rzeczy należące przed godziną do niego, teraz już do mnie...
To był (i jest, bo jutro pogrzeb) istny koszmar, "... coś we mnie pękło, coś się zmieniło..."
Lekarz mnie przestrzegł: Mężczyźni obecnie umierają w wieku 50 lat, a tendencja jest niestety spadkowa.
Co będzie z nami???
Pozdrawiam Was, jeszcze raz serdecznie dziękuję. Teraz jestem myślami z moim ojcem i dniem jutrzejszym, kiedy Go ostatecznie pożegnam. Dodajcie mi odwagi...
Dziękuję, że jesteście ze mną. Do zobaczenia i usłyszenia!
|