artykul ukazal sie w ostatnim przekroju i pekalem ze smiechu jak go czytalem. wklejam calosc, bo co zdanie to LOL
KRÓLOWA SAMOOBRONY
Nieufna i podejrzliwa. Lubi otaczać się mężczyznami. Urodzona liderka. Jeśli Samoobrona wygra wybory, RENATA BEGER będzie rządzić naszymi finansami
TEKST MICHAŁ WÓJCIK
ZDJĘCIA BOGDAN KRĘŻEL
Godzina 21.00
Tylko najwytrwalsi zostali w sejmowej siedzibie Samoobrony. Czekają na program "Linia specjalna", którego gościem będzie przewodniczący Andrzej Lepper. Pech jednak chce, że akurat do lokalu pakuje się zziajany interesant. Widać, że jechał z daleka. Ma niecierpiącą zwłoki sprawę. Tymczasem na ekranie właśnie pojawia się twarz lidera. W oczy rzuca się "hawajska" opalenizna i nowa fryzura. Dystyngowana siwizna z podniesionym czubem nadają jego obliczu jeszcze więcej dostojeństwa. Renata Beger, wyraźnie zadowolona z takiego efektu, nie ma czasu na rozmowę z przybyszem.
Andrzej Lepper tłumaczy, dlaczego w Polsce jest źle. Sprzed telewizora wtóruje mu pani poseł Beger, sekretarz jego partii. Po godzinie z przewodniczącym zgadza się ponad 25 tysięcy uczestników audiotele. Przeciwników jest prawie dwa razy tyle. Nie robi to wrażenia na zebranych.
- Ludzie boją się dzwonić do telewizji - tłumaczy marny wynik pani poseł. - Boją się o swoje billingi.
Właśnie billingi rozmów telefonicznych Longina Pastusiaka rozsławiły imię Renaty Beger na całą Polskę.
Godzina 8.00
Pobudka pani poseł. Przez okna wynajętego mieszkania na warszawskim Powiślu wpadają promienie słońca. - Bez tego - pani poseł wskazuje pierwsze liście na drzewach - udusiłabym się w Warszawie.
Po drugiej stronie ulicy mieści się siedziba SLD. Każde spojrzenie w tamtą stronę napawa posłankę szczerą radością. Z ostatnich, niepublikowanych i - według pani Beger - utajnionych badań opinii publicznej wynika, że Samoobrona ma już 26 procent poparcia i wyprzedza SLD. Zwycięstwo w przyśpieszonych wyborach to zatem tylko kwestia czasu. Wtedy Samoobrona utworzy rząd. Renata Beger zajmie się w nim finansami państwa. Koleżanki i koledzy z partii widzą ją na stanowisku ministra. Pani Renata myśli o sobie skromniej. Raz mówi, że chce być w otoczeniu ministra, raz, że w jego cieniu. W końcu wyznaje: - Będę wiceministrem.
Pani poseł nie je śniadania o tej porze. Pobudza organizm na razie tylko szklanką wody. Jeszcze krótkie spojrzenie w lustro i sekretarz Samoobrony jest gotowa do wyjścia. Czerwone papucie lądują koło drzwi.
Godzina 9.00
O tej porze zaczynają się obrady komisji do wyjaśnienia afery Rywina. Kilka tygodni temu pani poseł wykryła, że Longin Pastusiak korzystał z dziewięciu telefonów komórkowych i dziewięciu stacjonarnych. Błędne odczytanie billingów rozbawiło dziennikarzy, zaś przewodniczący Tomasz Nałęcz musiał zrobić posłance krótki kurs analizy materiałów z prokuratury.
Renata Beger do dziś się nie zgadza, że popełniła błąd. - Przewodniczący Nałęcz cały czas szuka zaczepki, a ja bynajmniej - mówi. Innym razem, podczas składania wyjaśnień przez Andrzeja Zarębskiego, nie udało się jej przekonać członków komisji do swojego toku rozumowania. Chodziło o powiązania szefa Polsatu Zygmunta Solorza z mafią sycylijską. Również wtedy interweniował przewodniczący. Trochę ją to zdenerwowało. - W chwilach irytacji skóra na dekolcie robi mi się czerwona - wyjaśnia. Może dlatego tak często występuje w czerwonym żakiecie.
Dziś komisja w sprawie Rywina nie obraduje. Pani poseł śpieszy na posiedzenie sejmowej komisji kultury i środków masowego przekazu, choć przyznaje, że poprawki do ustawy o wolontariacie jej nie interesują. - Każdy ma swojego fogla - mówi i wyjaśnia, że ona ma akurat zamiłowanie do interesów. Dlatego zasiada również w komisji finansów. Na początku kadencji brała też udział w pracach komisji etyki poselskiej, ale została z niej wykluczona, gdy pomówiła szefów Agencji Rynku Rolnego oraz posłów PSL-u o nielegalny import zboża.
Godzina 11.00
Posiedzenie komisji finansów. Przewodniczy Zyta Gilowska. Renata Beger siada prawie na końcu stołu. Zaraz wokół niej robi się wesolutko. - Bo to bardzo zabawowa kobieta - mówi o koleżance Danuta Hojarska, również z Samoobrony. - Jak wyjeżdżamy na wspólne delegacje, jeszcze się nie zdarzyło, żeby w zieloną noc zapomniała posmarować klamki pastą do zębów - dodaje. Dyskretne chichoty posłów nie kończą się mimo rozpoczęcia obrad. Pani poseł nie wydaje się zainteresowana ich tematem.
- Przez pierwsze miesiące była dociekliwa, pracowała całkiem rozsądnie - tłumaczy posłankę Zyta Gilowska z PO. - Widocznie teraz jej energia skupia się na komisji śledczej.
Renata Beger biznesem zajmuje się od lat. Po ukończeniu szkoły podstawowej została kierownikiem sklepu GS Samopomoc Chłopska, a potem kierownikiem punktu skupu okręgowej spółdzielni mleczarskiej. Później hodowała pieczarki, postawiła szklarnię i wybudowała zakład masarski. Razem z mężem została właścicielem 200-hektarowego gospodarstwa i jednym z najbogatszych przedsiębiorców w okolicach Nowego Dworu koło Piły.
Nie uważa się jednak za osobę bogatą, a jedynie majętną. W jednym z czatów internetowych wyznała, że bogactwo powinno mieć granice: "Jeden człowiek nie będzie jednocześnie jeździł dwoma samochodami, nosił dwóch płaszczów i jadł dwiema łyżkami, więc po co mu to?". Do dziś spłaca osiem kredytów. To one pośrednio spowodowały, że trafiła do polityki. W roku 1993 znalazła się na skraju bankructwa i wstąpiła do Samoobrony, która zajmowała się wtedy obroną zadłużonych rolników. Renata Beger nie ukrywa, że bardzo jej zaimponował Andrzej Lepper, gdy wychłostał komornika w jednym z gospodarstw. - Pojawiła się w Samoobronie, kiedy komornik chciał zlicytować należący do niej skup żywca - wspomina Piotr Trznadel, ówczesny działacz Związku. - Szybko zdobyła popularność, bo na spotkania przyjeżdżała z pętami kiełbasy. Dzięki niej wkradła się w łaski Leppera. Nasz lider zawsze mówił, że lubi polską wędlinę.
Andrzej Lepper mianował ją swoją emisariuszką w trudnej misji przejęcia władzy w zachodniopomorskiej Samoobronie.
- Oszukała nas swoją arogancją - mówi Trznadel. Wkrótce Beger została szefową, a Trznadel objął przywództwo organizacji skupiającej rolników poszkodowanych przez Leppera. Posłanka widzi to inaczej. Twierdzi, że w Samoobronie zaczęła aktywnie działać dopiero w roku 1997. Wcześniej nie mogła, bo musiała się zajmować dwójką dzieci. Dzisiaj jest już babcią.
Godzina 14.00
Sala plenarna Sejmu. Na mównicy poseł Zbigniew Ziobro. Po jego kolejnym oświadczeniu, że SLD nie robi nic, aby przeciwdziałać korupcji, z lewej strony sali dochodzą pojedyncze, złośliwe komentarze. Za chwilę słychać głośne: "Siadaj! Siadaj!" i kilkadziesiąt par pięści wali w pulpity. W ławach Samoobrony spokój. Posłowie czytają gazety. Nie ma ich lidera, a to wyraźny sygnał, że Samoobrona nie przywiązuje wagi do tych utarczek. Rozpoczyna się głosowanie. Renata Beger przesiada się do drugiego rzędu ław. Koledzy z Samoobrony wkładają karty do czytników i patrzą na posłankę Beger. Ona unosi rękę. To znak dla posłów jej klubu, jak mają głosować.
Posłowie rozchodzą się do klubowych pokoi. W siedzibie Samoobrony pani sekretarz czuje się doskonale. Nie ukrywa, że sprawia to męskie towarzystwo, którym lubi się otaczać. Nie-pytana wyjaśnia, że nie chodzi o żaden seks. - Jestem liderką od zawsze - tłumaczy. W szkole nauczycielki wybierały ją do recytowania wierszy na akademiach, więc publiczność nigdy jej nie peszyła. - Sam Tymochowicz gratulował mi publicznych wystąpień - mówi z dumą. Pani poseł lubi od czasu do czasu wtrącić jakieś mocne słowo. Gdy ktoś jej się nie podoba, wali prosto z mostu: - To dupa, nie facet.
- Podoba się mężczyznom. Na jej urodzinach widziałam wielu tajemniczych panów z różami - mówi o koleżance Danuta Hojarska i dodaje, że wielkim powodzeniem wśród kolegów z klubu cieszy się warkocz Renaty.
Mimo wesołego usposobienia posłanka Beger potrafi być groźna i surowa. Pod nieobecność przewodniczącego Leppera pełni rolę jego rzecznika. Pełni chętnie, bo - jak twierdzi - zgadza się z szefem we wszystkim. - Nie lubię mięczaków - mówi. Lepper to dla niej ideał lidera: twardy, charyzmatyczny i nieomylny. On i tylko on może wydawać jej polecenia, chociaż zawsze się starała sama wydawać je innym. Gdy Lepper nazwał Włodzimierza Cimoszewicza "kanalią", Beger broniła szefa najgorliwiej. Szczyci się, że to ona stworzyła jego medialny wizerunek: - Brwi szefa nie są najpiękniejsze, krzaczaste i obfite. Kazałam je przyciąć i od razu lepiej.
Godzina 17.00
Wreszcie chwila na sprawy wyborców. Ostatnio uwagę pani poseł przyciągnął burmistrz Debrzna na Pomorzu, który chce sprowadzić na swój teren obcy kapitał. Renata Beger postanowiła pomóc. Wymyśliła, by namówić Japończyków do postawienia tam fabryki samochodów. Marka nie gra roli, Mazda albo Toyota. - Jeśli to wyjdzie - mówi ze śmiechem - burmistrz obiecał, że postawi mi pomnik.
Ale na razie negocjacje idą opornie. Burmistrz skierował do jednego z japońskich stowarzyszeń gospodarczych list napisany po polsku. - Trzeba to napisać po angielsku - pani poseł krzyczy w słuchawkę, bo połączenie z przyszłą japońską strefą ekonomiczną jest dość słabe. - Sama również zamierzam pouczyć się angielskiego - tłumaczy potem, gdy rozmawiamy o jej udziale w komisji śledczej. Podczas jednego z posiedzeń przeczytała słowo "Rywingate" tak, jak się je pisze.
Liczne lapsusy sprawiły, że internauci zamierzali ją uznać za autorkę najśmieszniejszego zdania, jakie padło z mównicy. "Jak Andrzeja Leppera nie ma, to wy huzia na Józia, możecie sobie tutaj poszaleć. Nie poszalejecie". Albo: "Współczuję tym, którzy w Polsce puchną z głodu. Ja akurat jestem dobrze odżywiona" - to tylko niektóre z nich. Pisma Renaty Beger krążą z rąk do rąk po sejmowych korytarzach. W liście do marszałka sejmu Janusza Wojciechowskiego napisała: "Uprzejmie proszę o zaliczenie mi usprawiedliwienia nie wzięcia udziału w głosowaniu, ponieważ istnieje uzasadnione podejrzenie, iż sprzęt do głosowania był niesprawny. Intensywnym krokiem zmierzałam przez mównicę do pana marszałka, ażeby poinformować, iż jest konieczność wykonania czynności konserwacyjno-naprawczej mojego urządzenia, ale czas nieubłaganie płynął i nie dotarłam do sekcji obsługi". Dzięki rubasznemu poczuciu humoru zyskała u dziennikarzy już trzy przydomki: Sklepowa, Królowa Brona i Renata Pegeer.
Po 19.00
Kończą się już służbowe spotkania pani poseł. Do niedawna każdą wolną chwilę Renata Beger poświęcała nadrabianiu zaległości w wykształceniu. Do Sejmu trafiła bowiem ze świadectwem ukończenia jedynie podstawówki. W kontynuowaniu nauki na poziomie średnim przeszkodziło jej niegdyś uczucie. - To była miłość - wpada w zadumę, ale zaraz dodaje, że ostatnio intensywnie się uczyła i oto jest efekt. 45-letnia poseł Beger jest już technikiem ekonomistą.
- Ostatnio rzeczywiście jechałam na trójach, ale wcześniej miałam same piątki i czwórki - mówi i dodaje, że samo wykształcenie nie wystarcza politykowi do pracy. Potrzeba inteligencji i praktyki.
MICHAŁ WÓJCIK